sobota, 25 lutego 2012

Pamiętnik księżniczki 4 i 1/2. Akcja "Księżniczka"

Meg Cabot
Pamiętnik księżniczki 4 i 1/2. Akcja "Księżniczka"
Wydawnictwo Amber

Na początek chcę zapytać: Dlaczego czytelników (czy raczej czytelniczki, bo głównie do dziewcząt jest skierowana) tej książki potraktowano jak idiotów już na pierwszej stronie?! Co ma oznaczać fragment:
Pytanie Co to właściwie jest ten Pamiętnik księżniczki 4 i 1/2?
Odpowiedź Numer 4 i 1/2 (to znaczy cztery i pół) mieści się między numerem 4, a numerem 5, więc miejsce tej książki przypada po tomie 4, ale przed 5 Pamiętnika księżniczki.

Totalnie oburzona przystąpiłam do czytania, choć, wierzcie mi, po czymś takim nie miałam na to ochoty. Czy naprawdę czytelnik nie zorientowałby się, że numer 4 i 1/2 mieści się między nr 4 a 5?! Okej, pomyślałam, może główna treść książki nie będzie taka zła...

Księżniczka Mia chce spędzić wiosenne ferie pracując jako ochotniczka dla organizacji Domy Nadziei. Udaje jej się przekonać do tego rodziców, którzy pozwalają na wyjazd. Dziewczynie towarzyszą przyjaciele a także chłopak Michael. Jednym z głównych powodów dla których Mia chciała pojechać do Zachodniej Wirginii był właśnie fakt, że będzie spędzać z Moscovitzem bardzo dużo czasu... Wkrótce okazuje się, że obóz nie jest tak świetny, na jaki się zapowiadał, a przyzwyczajona do wygód księżniczka ma dość...

I można z tego wywnioskować, że Mia jest płytką dziewczyną. Irytuje mnie ta postać. Wciąż myśli o tym, że ma nieumyte włosy, że Michael nie chce się z nią całować właśnie z tego powodu, sama ma dość pracowania... Okej, mnie samej też nie podobałoby się spędzenie pięciu dni w obozie bez bieżącej wody, na dodatek budując domy (Panna Wygodnicka ze mnie), ale w takim razie czy był w ogóle sens pisania takiej książki? (Oczywiście, że był: sens zarobienia pieniędzy).

Sytuację ratuje humor - wiele zdarzeń jest naprawdę zabawnych i chwała Bogu za to, bo nie wiem, co bym zrobiła. Plus również za to, że książka jest krótka, w związku z czym bohaterka nie miała szans na to, by irytować mnie dłużej niż dwadzieścia pięć minut. I już na sam koniec chciałabym także przytoczyć zdanie z tej książki, z którym całkowicie się zgadzam, a brzmi ono tak:

(...) prawdą jest, co mówi Dorotka w Czarnoksiężniku z krainy Oz, a mianowicie, że nie ma jak w domu.


środa, 22 lutego 2012

Ucieczka z innego świata

Andrzej Gumulak
Ucieczka z innego świata
Ringier Axel Springer Polska

Książka, o której piszę, to kolejna historyjka o wampirach. Tak, tę z przekonaniem mogę nazwać "historyjką", ponieważ liczy sobie niecałe dwadzieścia stron... Myślicie: "Po co sobie zawracać głowę taką książeczką?". Cóż, wpadła mi w ręce, więc przeczytałam. Czy było warto poświęcać te pięć minut?

Historia opowiada o Evie, która jest wampirzycą i jej ludzkim chłopaku Robercie. Dziewczyna zataiła przed nim fakt, że nie jest zwykłym człowiekiem. Zdobywa się na wyznanie dopiero wtedy, gdy rani się naszyjnikiem, który Robert nosi, by... obronić się przed wampirami. Rana jest niebezpieczna i Eva może umrzeć. Para wyrusza więc do innego wymiaru, gdzie Eva ma szansę zdobyć antidotum, a także odzyskać życie, które oddała w zastaw za duszę, by przenieść się do świata ludzi.

Pomysł na pewno jest udany. Nieco gorzej z jego wykonaniem. Bohaterowie, mimo, że Eva jest wampirzycą, a Robert postawnym chłopakiem, są przesłodzeni. Dialogi marne. I od początku razi fakt, że historia jest tak krótka, w związku z czym trudno jest ją oceniać na równi z kilkuset-stronicowymi tomami. Jeśli ktoś chce już coś wydawać, to niech się przynajmniej odrobinę wysili.

Tak czy owak - plus za pomysł, plus za okładkę i za to, że... szybko się czytało ;)

PS Przepraszam, że dziś o tak mało wymagającej lekturze... Mam za to coś, przy czym na pewno się rozerwiecie - słowa kluczowe, po których można się dostać na mojego bloga żywcem wzięte ze statystyki. Nie chodzi o takie zwykłe słowa kluczowe - np. tytuły książek, tylko takie, przy których można się pośmiać.  Może nie jest tego dużo, ale zawsze to coś ;) Oto moja lista (zachowana oryginalna pisownia):
jak ma na imie miziołk z dynastii miziołkó - hm, może najpierw trzeba by było popracować nad ortografią :)
ala ma kota a kot ma ale doc. - hmm...
najgorsza książka do języka francuskiego - znacie jakąś?
o wilku mowa - ...a wilk tu! :)
bridget jones impreza - wybierasz się? :)
kot pacz walentynki - co ja paczę?
czy miziołek z dynastii miziołek myślał tylko o sobie - wystarczy przeczytać książkę, żeby się przekonać ;)
gigant urodzone dziecko w oleśnie 09.11.2011 - nie ten adres...
jacob black teraz - może się zbytnio nie zmienił ;)
smoki wielke - jakie?
najładniejsze aktorki hollywood - :)

I najlepsze na koniec:

szukam chlopaka z rzeszowa - tu go nie znajdziesz, niestety ;)
auc - zabolało?
mikołaj motocykl - od kiedy Święty Mikołaj przerzucił się z sań na motocykl?!
święte filmy - a są takie??
przedstawienie słowa smok w postaci smoka - ...

wtorek, 21 lutego 2012

Dom Nocy. Nieposkromiona

Phyllis Christine Cast, Kristin Cast
Dom Nocy. Nieposkromiona
Wydawnictwo Książnica

Będąc zaledwie kilkanaście minut od przeczytania książki, wciąż jestem pod jej wrażeniem. Ogromnym. I chyba pozostanę aż do następnej części, gdy po nią sięgnę. O ile okaże się równie dobra, co czwarty tom cyklu o wampirach. Ten jest moim zdaniem najbardziej dopracowany, wreszcie coś się dzieje przez większość książki, a nie tylko pod jej koniec... Dom Nocy już nie jest zwykłą szkołą dla adeptów, dla których konieczne jest przejście Przemiany w dorosłego wampira. To siedlisko zła...

...ale od początku. Zoey, jak pamiętamy z poprzedniej części, straciła swoich przyjaciół, zatajając przed nimi pewne kwestie. Dobry kontakt utrzymuje z zaledwie dwoma osobami: jedna jest Nieumarłą, a druga Nienaznaczoną. Jednak w obliczu zagrożenia, jakie może spaść na cały świat, byli przyjaciele Zoey postanawiają wybaczyć dziewczynie. O jakim zagrożeniu mowa? Potężna kapłanka, Neferet, przechodzi na ciemną stronę i wypowiada wojnę ludziom. Zaś Zoey jest prześladowana przez tajemnicze kruki, których obecność nie jest przypadkowa. Wszystko zmierza ku niebezpiecznemu i strasznemu w skutkach końcowi...

Moja reakcja po przeczytaniu tej książki brzmiała mniej więcej tak: Wow! Zdaję sobie sprawę, że wielu czytelników kolejny tom serii może irytować (z większości opinii wynika, że najbardziej nie lubicie Zoey, bo jest koszmarnie denerwująca... Hm... Ja lubię tę postać, może nie przesadnie, ale nic do niej nie mam). Jednak ja jestem pod jego wielkim wrażeniem. Przede wszystkim akcja: toczy się już od początku, a nie po 200. stronach, nużąc niemiłosiernie. Kolejna sprawa: słownictwo. Widać, że poprawiło się ono, być może za sprawą tłumacza (zmienionego po dwóch tomach), być może również dlatego, że to autorki znacznie poprawiły styl pisania. Byłam również pozytywnie zaskoczona wieloma zwrotami akcji. Rzewnie płakałam podczas śmierci kolejnego adepta, śmierci, której Zoey znów była świadkiem. 

Książka wywołała u mnie burzę emocji, od radości i euforii, poprzez wstyd, osamotnienie, po smutek, żal i wściekłość. To się zdarzyło chyba pierwszy raz w moim życiu: by jedna powieść tak mnie rozemocjonowała. I mam nadzieję, że nie ostatni.

Przeczytaj również:

czwartek, 16 lutego 2012

Wystarczy, że jesteś

Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Wystarczy, że jesteś
Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Kolejna książka o miłości. I znów tej nastoletniej. Po Dzienniku zakochanej nastolatki chciałam sięgnąć po coś z gatunku powieści paranormalnych, bo zwykle robię właśnie tak na zmianę, ale dziwnym trafem wzięłam do ręki tę książkę i szybko ją przeczytałam.

Weronika to pesymistka. Nie wierzy w siebie, że ktoś ją pokocha, że znajdzie szczęście... Prowadzi bloga, na którym opisuje zdarzenia ze swojego życia, wplątując w nie istnienie tajemniczego Pana W., wymyślonego chłopaka. Jest zaczytana w Zmierzchu, co nastraja ją do kolejnych przemyśleń z gatunku "patrzę na świat przez ciemne okulary". Zafascynowana Edwardem, pragnie by ktoś taki jak on pojawił się w jej nudnym życiu, zaprosił na romantyczne spotkanie, by była dla niego najważniejsza na świecie. Jednak ciągłe porównywanie chłopców do wampira z powieści sprawia, że realni faceci wydawali się coraz bardziej beznadziejni. Do czasu, gdy jadąc pociągiem w odwiedziny do babci poznaje Filipa. Chłopak dosiada się do jej przedziału i rozpoczyna rozmowę. Okazuje się, że jest aktorem. Dziewczyna poznaje także Marka, lecz zostają tylko przyjaciółmi. Początkowo zafascynowana Filipem Weronika nie podejrzewa nawet, jaką cenę będzie musiała zapłacić za późniejszą bardzo bliską znajomość...

Książka mogłaby być świetna. Pani Gutowska-Adamczyk to dobra pisarka, ale jeśli chodzi o tę powieść, liczyłam na więcej. Powieść opowiada, przytaczam opis z okładki, o dojrzewaniu do miłości, potrzebie kochania i bycia kochanym, pierwszych rozczarowaniach oraz trudnej drodze do zrozumienia, co jest naprawdę wartościowe. I albo ta droga jest zbyt trudna, albo zbyt długa. Przez kilkadziesiąt stron przelewa się potok myśli Weroniki, tych negatywnych, co ona mogła zrobić, dlaczego miłość jest tak okrutna... Owszem, miłość bywa okrutna, ale w tej książce właśnie takich stwierdzeń jest wiele. Weronika była nieszczęśliwa w jednym ze swych związków, co stało się przyczyną rozpisywania się na temat jej uczuć, gdy wydawała się smutna, przygaszona, osamotniona - czyli praktycznie zawsze.

Znajdzie się jednak parę "ale". Książkę czyta się szybko, co samo w sobie jest zaletą. Co by to było, gdybym musiała się przedzierać przez parę setek stron, natykając się wciąż na takie pesymistyczne myśli! Ta na szczęście nie ma nawet trzystu. No i mamy przedstawioną nastoletnią miłość, wszystkie jej oblicza, to, że bywa trudna.

Czy powieść ta ma jakieś przesłanie? Może, że nie warto być pesymistą...? A może, że nie można być na czyjeś zawołanie...? Lub że pierwsza miłość rani...? Cóż, moim zdaniem dowodzi temu, że nie warto marzyć, tylko skupiać się na rzeczywistości. Bo Weronika marzyła o Edwardzie i do czego ją to doprowadziło? A przecież marzenia to najlepsze, co nas spotyka, one sprawiają, że na chwilę odrywamy się od szarej rzeczywistości. Tu chyba jednak są przedstawione jako coś złego. A może źle zrozumiałam całe przesłanie...

Dlaczego miłość to nie autostrada ku szczęściu, lecz wyboista ścieżka wiodąca nad urwiskiem i trzeba się dobrze rozglądać dookoła, by nie osunąć się w przepaść lub nie dostać spadającym odłamkiem skały w głowę?
Dlaczego piękne historie zdarzają się tylko w kiepskich powieściach?

Ta powieść może nie jest aż tak kiepska. Lecz mnie nie zachwyciła na tyle, bym mogła jej dać ocenę większą niż 4...

środa, 15 lutego 2012

Dziennik zakochanej nastolatki

Pierdomenico Baccalario, Elena Peduzzi
Dziennik zakochanej nastolatki
Wydawnictwo Olesiejuk

Miałam tę książkę zrecenzować w walentynki. Bo opowiada ona, jak można się już po samym tytule spodziewać, o miłości. Tej nastoletniej. Dorośli nazywają ją zauroczeniem, ale młodzi twierdzą inaczej. Bo przecież wielka miłość może spotkać ludzi w każdym wieku.

To do Grety Schirsch należy pamiętnik w niebieskim notesie z literą "G" na okładce. Zostaje znaleziony w opuszczonym domku wakacyjnym przez młodego pisarza cierpiącego na brak weny. Mężczyzna nie może się oprzeć i zagłębia w lekturę dziennika, przeżywając razem z jego autorką radość, zawód, strach, niepewność i wszelkie towarzyszące jej uczucia. Jeszcze nie wie, że przeczytanie pamiętnika będzie niosło ze sobą zupełnie niespodziewane skutki...

A pamiętnik rozpoczyna się od wakacji. Greta jest zła na rodziców za zmianę decyzji o wakacyjnym wyjeździe, ponieważ miała wiele planów. Ale musi się z tym pogodzić. Po co bowiem psuć sobie wypoczynek złym humorem? Ważne, aby się dobrze bawić. I Greta razem z tatą, młodszym bratem i dziadkami wyjeżdża na Elbę - wyspę w kształcie ryby. Tam czeka już na nią jej przyjaciółka Penelope zwana Penny oraz kilkoro jej znajomych, z którymi w późniejszym czasie zakoleguje się również Greta. A z czasem z niektórymi zacznie łączyć ją coś więcej...

Dziewczyna opisuje wszystko w swoim dzienniku, jednak ostatnią jego stronę... wyrywa. Pisarz jest zdezorientowany, lecz tak bardzo pragnie poznać zakończenie całej historii, że postanawia odnaleźć Gretę. Czy jednak będzie to takie proste? Czy, jeśli się uda, Greta zechce opowiedzieć obcemu mężczyźnie, co wydarzyło się na końcu? Nasuwają się setki pytań, jednak odpowiedź jest tylko jedna i odnaleźć ją można tylko w książce...

Dziennik zakochanej nastolatki to naprawdę dobra książka. Ciekawym zabiegiem literackim było wplatanie w historię Grety komentarzy pisarza o danym fragmencie. Dodatkowo książka podzielona jest na dwie "części": pierwsza, Odpływ, to opowieść z dziennika dziewczyny, zaś druga, Przypływ, prowadzona przez pisarza, opisuje jego wrażenia po lekturze pamiętnika. Jak mniemam, autorką części pierwszej jest Elena Peduzzi, zaś drugiej i komentarzy - popularny i ceniony Pierdomenico Baccalario. Książka idealna, gdy chcemy przeczytać o nastoletniej miłości, pozornie takiej niewinnej, ale czasem ogromnej...

Za możliwość przeczytania książki dziękuję mojej przyjaciółce R.!

sobota, 11 lutego 2012

Bridget Jones. W pogoni za rozumem

Helen Fielding
Bridget Jones. W pogoni za rozumem
Zysk i S-ka Wydawnictwo

Druga część książki Dziennik Bridget Jones. Podczas gdy poprzednia bawiła już od pierwszych stron, ta niestety zaczynała się całkiem marnie. Gdzie humor? Gdzie dowcip? - dziwiłam się, wgłębiając się w kolejne strony, i poszukując czegoś, co by mnie rozśmieszyło. Aż w końcu - uff, znalazłam dwa takie momenty: pierwszy, gdy Bridget miała wjechać na koniu przed kamerę, i drugi, gdy poszła na siłownię i nakłamała trenerowi, co częściowo wyszło na jaw.

A potem było już lepiej i ucieszyłam się, że nie odłożyłam tej książki, nie doczytawszy jej do końca. Bo oto Bridget jest w końcu z Markiem Darcy'm ale sieć nieporozumień sprawia, że ich związek staje pod znakiem zapytania... W dodatku Rebecca, koleżanka Bridget, która tak naprawdę koleżanką zwać się nie powinna, bezczelnie flirtuje z Markiem, aż związek Jones i Darcy'ego się rozpada. Bridget wyjeżdża na wakacje ze swoją przyjaciółką Sharon do Tajlandii. I tu zaczyna się prawdziwa eksplozja śmiechu, którym wybuchałam co chwilę. Shaz poznaje w samolocie Jeda, który wygląda jak sobowtór Harrisona Forda i często podróżuje. Niestety, z upływem czasu okazuje się, że facet nie ma miłych zamiarów. Gdy przyjaciółkom giną bagaże, bilety i karty kredytowe, ten wprawdzie okazuje swoją pomoc, pożyczając pieniądze i torbę, w której... ukryte są narkotyki. Nieszczęście spada na Bridget: podczas kontroli na lotnisku zostaje złapana i... trafia do tajlandzkiego więzienia. W tej kryzysowej sytuacji, gdy ona roniła łzy z rozpaczy, ja płakałam ze śmiechu.

Gdyby więc nie nudny początek, książka byłaby świetna i dorównałaby poziomem pierwszej części, i kto wie, czy może nawet nie okazałaby się lepsza. Bridget wciąż jest zakompleksiona, liczy kalorie, jednostki alkoholu, jest obsesyjnie zazdrosna o Marka Darcy'ego. Pobyt w więzieniu ostatecznie nie okazuje się dla niej taki zły: schudła, przemyślała parę spraw, a w dodatku była podziwiana przez pozostałe więźniarki, jako że jedyna znała teksty piosenek Madonny. 

Można się jeszcze długo rozwodzić nad postacią Bridget, ja jednak chciałabym wspomnieć o jej przyjaciółkach. Pierwsza, Sharon, zwana Shaz lub Shazzer - zatwardziała feministka, głosząca tezę, że kobieta bez problemu poradzi sobie bez mężczyzny, w końcu się zakochuje - z wzajemnością. Dowód na to, że wszystko jest możliwe. Druga, Judith, zwana Jude - po hektolitrach wypłakanych łez z powodu Podłego Richarda, decyduje... Cóż, nie wypada zdradzać fabuły, więc tego nie zrobię, powiem tylko, że to kolejny dowód na postawioną wyżej tezę oraz na jeszcze jedną: kobiety potrafią wybaczać. A mężczyźni przepraszać. I trzecia przyjaciółka - Magda, mężatka, potrójna matka. "Wyłamała" się z kręgu samotnych znajomych Bridget, za co nie jest szczególnie lubiana przez rzeczonych singli. Ma zupełnie inne poglądy na różne sprawy. Panna Jones, przyjaźniąc się z nią, widzi, jak trudne bywa czasem życie mężatki.

I to właśnie Magda jest moją ulubioną bohaterką, wydaje mi się bowiem bardzo pozytywną postacią. Co zaś do ulubionego fragmentu - zdecydowanie jest nim wywiad Bridget z... Niech to będzie dla Was niespodzianką :)

środa, 8 lutego 2012

Blondynka w kwiecie lotosu

Beata Pawlikowska
Blondynka w kwiecie lotosu
National Geographic


Beatę Pawlikowską bardzo cenię. Jako podróżniczkę i jako pisarkę. Uważam, że to świetny pomysł: z pasji uczynić zawód, choć nie każde hobby można przełożyć na pracę. Z podróżowaniem jednak się udało. Ale podróżowanie pani Beaty to nie spanie w hotelu i zwiedzanie zabytków z przewodnikiem u boku. Ona poznaje dany kraj poprzez zwykłych ludzi, smaki, zapachy... Zapuszcza się tam, gdzie chadzają tylko tubylcy. Bo podróżowanie według jej definicji nie ogranicza się do tego, żeby być w danym kraju, odwiedzić tylko te znane miejsca i zabytki, porobić milion zdjęć i przywieźć pamiątki. Przez podróż można poznać przecież inne kultury i doświadczyć czegoś nowego.

Książka Blondynka w kwiecie lotosu to zbiór "opowieści" o czterech krajach buddyjskich. Pojawiają się Himalaje, Sri Lanka, Tybet i Indie. Każda z tych historii była wcześniej publikowana w postaci niewielkich książeczek z cyklu Dzienniki z podróży, z których ja miałam okazję przeczytać Blondynkę na Zanzibarze (moja recenzja TU).

W książce tej Beata Pawlikowska przybliża nam każdy z krajów, lecz nie od strony geograficznej wraz z opinią autora, co mu się podobało, co nie, co warto zwiedzić, od czego trzymać się z daleka (zupełnie jak w najprostszym i najtańszym przewodniku). Tu pojawiają się wyrywki z historii, ciekawostki, niezwykłe zdarzenia, których pani Beata jest świadkiem... Wszystko spisane barwnym piórem i okraszone pięknymi fotografiami oraz zabawnymi rysunkami. Chyba najbardziej podobała mi się właśnie oprawa graficzna ;-) Minus daję zaś za twardą okładkę - w wielu sytuacjach wprawdzie się takowa przydaje, ponieważ wtedy książka nie niszczy się, lecz teraz okazała się kompletnie niepraktyczna, a tylko ciążyła mi w rękach. Cena również odrzuca - 59.90 złotych... To chyba lepiej kupić kilka małych Dzienników z podróży, gdyż zawierają to samo, a są tańsze, zdecydowanie mniejsze i z łatwością mieszczą się w kieszeni.

Beata Pawlikowska podczas swoich podróży poszukuje uniwersalnej prawdy o ludziach, spokoju i szczęściu. Podczas zagłębienia się w opowieść o Himalajach odnajdujemy buddyjską mantrę - Om mani padme hum oznaczającą "Bądź pozdrowiony klejnocie w kwiecie lotosu". Kwiat ten jest symbolem buddyzmu i ludzkiej duszy. Jest czysty, taka powinna być też dusza człowieka. Z kolejnej opowieści dowiadujemy się o trudnej historii Tybetu: pierwotnie odizolowanego od świata, teraz atakowanego przez Chiny, poniżanego i tracącego kulturę i tradycję. W następnej czytamy o plantacjach herbaty na Sri Lance, czym tak naprawdę są te krzewy oraz jak wielką rolę w życiu Lankijczyków spełnia astrologia. I w ostatniej, w której podczas czytania przenosimy się do Indii, odkrywamy, czym jest Taj Mahal, dlaczego Hinduski wyglądają jak barwne motyle i czym zasłużyły sobie szczury na to, by... postawiono im świątynię.

Himalaje zawsze będą miały dla mnie smak świeżego imbiru. Jest to korzeń o wielu cudownych właściwościach, używany w tradycyjnej medycynie jako środek przeciwko nowotworom, gorączkom, zapaleniom, przeziębieniom i wielu innym chorobom, ale przede wszystkim jest to źródło intensywnego smaku i aromatu nieporównywalnego z niczym.

Niecierpliwie czekam, aż wpadnie mi w ręce kolejna książka Beaty Pawlikowskiej, bym mogła znów wyruszyć w podróż, nie ruszając się z domu...

poniedziałek, 6 lutego 2012

Kot-Czytelnik


Mój kot uciął sobie właśnie drzemkę na stosiku książek. Chyba postanowił się ukulturalnić i w tym właśnie celu położył się tam, przykrywając książki łapą, jakby to była jego własność (a dodam, że książki są z biblioteki) ;) Nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem zdjęcia :)

A Wy macie jakieś zwierzęta?

piątek, 3 lutego 2012

Dziennik Bridget Jones

Helen Fielding - Dziennik Bridget Jones, Zysk i S-ka Wydawnictwo

Bridget Jones to kobieta, której zabawne perypetie zawojowały świat. Zmagająca się z nadwagą trzydziestolatka z zamiłowaniem do palenia papierosów, picia "jednostek alkoholu" i notowania wszystkiego w swoim dzienniku podbiła serca czytelników. A czy moje również...?

Gdy sięgnęłam po książkę, zerknęłam najpierw na opinie znajdujące się na tylnej stronie okładki. A tam... Same zachęty! Pamiętam również film (tak, oglądałam, parę lat temu :)) i to, że podobał mi się, więc z książką powinno być podobnie.

I było.

Książka bawi już od pierwszych stron. Z szerokim uśmiechem na twarzy śledziłam zmagania Bridget związane z odchudzanie: niestety bezskuteczne. Ale jakże zabawne! Pierwszego dnia nowego roku panna Jones poznaje Marka Darcy'ego - nudnego, sztywnego, bogatego adwokata. Ma na sobie sweter w romby i skarpetki w trzmiele, a pierwsze pytanie, jakie zadaje Bridget, brzmi: "Czytałaś ostatnio jakieś dobre książki?"... Z całą sympatią, jaką żywię do książek, ale takiego pytania nie zadaje się kobiecie, gdy się ją poznaje... Bridget postanawia się nie przejmować tym, że nawet facet w skarpetkach w trzmiele nie zwraca na nią uwagi i wciąż potajemnie wzdycha do swojego szefa, Daniela Cleavera. Wkrótce to podkochiwanie przestaje być sekretem, a Daniel zostaje chłopakiem Bridget - takim z krwi i kości. Oczywiście związek jest dość burzliwy, jak można było przypuszczać - nie dość, że Daniel jest szefem Bridget, to jeszcze niezłym przystojniakiem i panna Jones jest o niego niezmiernie zazdrosna.

Książkę czyta się szybko, utożsamiając się z bohaterką i jej problemami. Bridget nie ma silnej woli, nie umie gotować (przykładem niebieska zupa, którą przyrządziła dla przyjaciół), kompletnie nie zna się na programowaniu i obsłudze magnetowidu, wydaje pieniądze na rzeczy, których potem nie używa... Któż nie ma podobnych kłopotów czy nie przeżył podobnych sytuacji?

Co zaś do filmu, to był on również bardzo dobry. Trochę dziwnie jest czytać książkę, kiedy mniej więcej wie się, co się wydarzy, wyobrażając sobie Renee Zellweger jako Bridget, nie mogąc użyć własnej wyobraźni. Pamiętacie tę słynną scenę, gdy Bridget jako jedyna przebrała się za króliczka na przyjęciu...?

Książkę oceniam na 9, ponieważ jest pełna humoru, który w takie mroźne dni nieźle rozgrzewa :)

środa, 1 lutego 2012

Smok jego królewskiej mości

Naomi Novik - Smok jego królewskiej mości, Dom Wydawniczy REBIS

Książka, której moją opinię czytacie, to niezwykle udane połączenie fantasy i powieści historycznej. Naomi Novik (jej matka jest Polką!) zgrabnie wplotła to, co fikcyjne w wydarzenia, które naprawdę miały miejsce: takie jak bitwy między Anglią a Francją w czasach napoleońskich.

Załoga okrętu o nazwie Reliant przechwytuje fregatę francuską, na którym odnajduje jajo smoka. Kapitan Will Laurence proponuje odbyć losowanie, wskutek którego ma zostać wyłoniony ten, kto założy smoku uprząż. Jednak dziwnym splotem zdarzeń tuż po wykluciu to właśnie Laurence opasa smoka uprzężą i nadaje mu imię; zaś według zasad, ten kto to zrobił, zostawał awiatorem czyli opiekunem. Laurence musi zatem porzucić służbę morską na rzecz wstąpienia do Korpusu Powietrznego. Jest to jednostka skupiająca smoki służące w obronie Anglii. Rozpoczyna się intensywne szkolenie Temeraire'a i Laurence'a, aby w razie natarcia Napoleona Bonaparte byli oni gotowi odeprzeć atak...


Dużymi atutami książki są wartka akcja i świetnie wykreowane postaci głównych bohaterów: smoka Temeraire'a i jego opiekuna Laurence. Zwierzę już od początku wzbudziło moją sympatię. Mądry, pojętny, kochający książki (!), darzący wielką miłością swojego pana Temeraire wcale nie sprawiał wrażenia przerażającej kreatury, z jaką może się niektórym skojarzyć już na samo słowo "smok". Jestem pewna, że polubicie Temeraire'a już od pierwszego spotkania! A i sam Laurence, początkowo uprzedzony, potem nie wyobrażał sobie życia bez Temeraire'a, z wielką sympatią odnosił się do niego, wieczorami czytał książki i robił wszystko, by mu dogodzić i umilić życie. Nie zabraknie także humoru, miłości, przyjaźni oraz okrutnej zdrady...

Jedyne, co mnie drażniło, to zbyt duża ilość słów z danej dziedziny (słownictwo typowe dla marynarzy oraz komendy podczas bitew i szkoleń smoków) i ogrom bohaterów. Czasem wręcz nie mogłam się połapać, kto jest smokiem, a kto człowiekiem ;) Są to jednak wady, które nie mają większego wpływu na moje pozytywne odczucia co do tej książki. Z wielką przyjemnością daję tej pozycji najwyższą ocenę!