Autor: Stephenie Meyer, Young Kim
Tytuł: Zmierzch. Powieść ilustrowana, część II
Wydawnictwo: Publicat 2012
Zmierzch to cykl, którego nie trzeba chyba przedstawiać. Historię miłości wampira i nastoletniej dziewczyny zna (lub słyszał o niej) chyba każdy, a jeśli nie... To ma problem, hihi ;-) Dobra, bez żartów. Wszystkich, którzy z serią autorstwa Stephenie Meyer nie mieli jeszcze do czynienia, odsyłam do niedawno pisanej opinii o pierwszej części cyklu: o, tutaj. Do tej pory przeczytałam tylko dwa tomy oraz związaną z serią historię Drugie życie Bree Tanner. A teraz, dzięki wymiance z Ciarolką, miałam okazję zapoznać się z komiksową wersją tego bestselleru, a dokładniej z jego drugą częścią.
Historia w powieści ilustrowanej rozpoczyna się w momencie, gdy Bella i Edward rozmawiają o sile woli, po czym wampir proponuje dziewczynie spotkanie z jego rodziną. Myślę, że nie ma sensu rozwodzić się nad fabułą, bo nie ta jest tu najważniejsza. Zresztą, większość dialogów została skrócona, część zdarzeń pominięta, by płynnie przejść do kolejnych (ale nie wpływa to na ogólne zrozumienie tekstu), brak tu rozległych opisów (co dla mnie stanowiło pewną przyjemną odmianę, ponieważ, jak już pisałam w recenzji Zmierzchu, zbyt duża ich ilość mnie przytłaczała). Nawet sama Bella jest tu bardziej znośna.
Ale, ale, skoro komiks, to główną rolę odgrywają w nim przecież rysunki. A te są po prostu piękne. Dopracowane, ze szczegółami. Widać, że artystka naprawdę ma talent. Ilustracje nieco przypominają mi mangę. Większość z nich jest czarno-biała, ale niektóre obfitują w żywe kolory. Naprawdę - należą się słowa uznania dla rysowniczki.
Bardzo lubię komiksy i tak się złożyło, że dość dawno już je czytałam, dlatego Zmierzch. Powieść ilustrowana był przyjemną odmianą po tylu powieściach bez obrazków. Warto czasem się zrelaksować przy tego typu książkach, zwłaszcza, kiedy pogoda na dworze sprawia, że nie ma się ochoty sięgać po coś ciężkiego czy grubego do czytania (a czasem po coś do czytania w ogóle, choć wyjątkiem mogą tu być czasopisma ;)). Komiksy nie są zbyt ambitnymi lekturami, ale można przy nich miło spędzić czas, a potem dopisać je do listy przeczytanych książek na lubimyczytac.pl czy innym czytelniczym portalu :) Ja w każdym razie nie żałuję czasu spędzonego z tą powieścią i na koniec mogę stwierdzić jedno - w takiej rysunkowej wersji Zmierzch stał się dla mnie łatwiejszy do 'przełknięcia'. I nawet mi się spodobał. W każdym razie bardziej niż wersja oryginalna.
Szkoda, że nie miałam okazji zapoznać się z pierwszą częścią komiksowej wersji Zmierzchu, ale już poluję na nią w Empiku ;-)
PS Dziś są urodziny Bambiego, który bardzo ładnie prosi o zaśpiewanie mu "Sto lat" ;-) Jak widać na załączonym obrazku - jest na tyle mądry, że nawet wie, jak się nazywa :-D
Historia w powieści ilustrowanej rozpoczyna się w momencie, gdy Bella i Edward rozmawiają o sile woli, po czym wampir proponuje dziewczynie spotkanie z jego rodziną. Myślę, że nie ma sensu rozwodzić się nad fabułą, bo nie ta jest tu najważniejsza. Zresztą, większość dialogów została skrócona, część zdarzeń pominięta, by płynnie przejść do kolejnych (ale nie wpływa to na ogólne zrozumienie tekstu), brak tu rozległych opisów (co dla mnie stanowiło pewną przyjemną odmianę, ponieważ, jak już pisałam w recenzji Zmierzchu, zbyt duża ich ilość mnie przytłaczała). Nawet sama Bella jest tu bardziej znośna.
Ale, ale, skoro komiks, to główną rolę odgrywają w nim przecież rysunki. A te są po prostu piękne. Dopracowane, ze szczegółami. Widać, że artystka naprawdę ma talent. Ilustracje nieco przypominają mi mangę. Większość z nich jest czarno-biała, ale niektóre obfitują w żywe kolory. Naprawdę - należą się słowa uznania dla rysowniczki.
Bardzo lubię komiksy i tak się złożyło, że dość dawno już je czytałam, dlatego Zmierzch. Powieść ilustrowana był przyjemną odmianą po tylu powieściach bez obrazków. Warto czasem się zrelaksować przy tego typu książkach, zwłaszcza, kiedy pogoda na dworze sprawia, że nie ma się ochoty sięgać po coś ciężkiego czy grubego do czytania (a czasem po coś do czytania w ogóle, choć wyjątkiem mogą tu być czasopisma ;)). Komiksy nie są zbyt ambitnymi lekturami, ale można przy nich miło spędzić czas, a potem dopisać je do listy przeczytanych książek na lubimyczytac.pl czy innym czytelniczym portalu :) Ja w każdym razie nie żałuję czasu spędzonego z tą powieścią i na koniec mogę stwierdzić jedno - w takiej rysunkowej wersji Zmierzch stał się dla mnie łatwiejszy do 'przełknięcia'. I nawet mi się spodobał. W każdym razie bardziej niż wersja oryginalna.
Szkoda, że nie miałam okazji zapoznać się z pierwszą częścią komiksowej wersji Zmierzchu, ale już poluję na nią w Empiku ;-)
PS Dziś są urodziny Bambiego, który bardzo ładnie prosi o zaśpiewanie mu "Sto lat" ;-) Jak widać na załączonym obrazku - jest na tyle mądry, że nawet wie, jak się nazywa :-D