poniedziałek, 14 stycznia 2013

Adam Molenda "Co się dzieje w tym mieście?!"

Autor: Adam Molenda
Tytuł: Co się dzieje w tym mieście?!
Wydawnictwo: Stentor 2009
Ilość stron: 255

Tajemnice, zagadki, niespotykane wydarzenia czy postaci... Któż z nas nie lubi czuć tego dreszczyku na plecach, któż z nas nie gustuje we wszelkiego rodzaju łamigłówkach? Osobiście, przepadam za tym pierwszym (ale, w umiarkowanej ilości ;)), to drugie natomiast uwielbiam! Z niezmierną ciekawością sięgnęłam po książkę o tytule Co się dzieje w tym mieście?!...

... i muszę przyznać, że było to naprawdę udane spotkanie! Książka opowiada o przygodach grupki dzieci, które podczas ferii zimowych w Żywcu przeżywają najpierw parę chwil grozy, aby później... szukać skarbów! Brzmi nieźle? I jest tak naprawdę! Razem z bohaterami wędrujemy nocą ulicami Żywca, by spotkać tajemniczych osobników kolorowo ubranych i dzwoniących dzwoneczkami. Natykamy się też na utopca oraz... ludzi niby lewitujących w powietrzu. Jest ciekawie, zaręczam!

Książkę czyta się niezwykle szybko, a lekturę ubarwiają opisy niesamowitych historii, legendy, opowieści o skarbach i historie sprzed wojny. Jeśli jesteście spragnieni dreszczyka emocji, to i tu go nie zabraknie, choć jest to powieść dla młodszych czytelników. Ale i starsi będą mieć z jej czytania dużo frajdy - zwłaszcza, jeśli są miłośnikami niezwykłych historii ;)

Książka porusza również ważny wątek niepełnosprawności. Myślę, że ma ona więc również funkcję nieco pouczającą, choć nie w wydumanym, moralizatorskim stylu, lecz bardzo subtelnie i ciekawie. Znajdziemy tu również wątek... miłosny i parę historycznych ;-)

Nieco jednak ubolewam nad faktem, że część wydarzeń została tu przedstawiona nieco na wyrost - zupełnie nieprawdopodobnie. I nie, wcale nie chodzi mi o te elementy fantastyczne, bo przecież bez nich nie byłoby książki. Chodzi o inne szczegóły, nie będę zdradzać ich wszystkich, ale czy możliwe jest to, by kilkunastoletnia dziewczyna ukończyła kurs nurkowania? Hmm, dla mnie to było trochę dziwne. I jeszcze kilkoro postaci... Głównie dziewczyn. Zarówno Wanda i Eliza wydawały mi się nieco przemądrzałe... Może taka ich rola? Ale przyznam, że trochę to gryzło.

Podsumowując, książka jest jednak świetną lekturą, którą można zaliczyć zarówno do literatury przygodowej, jak i tej 'z dreszczykiem'. Parę zaskakujących zwrotów akcji oraz nieszablonowych postaci, które ubarwiły tę książkę (jak John Bacon, z którego, ilekroć się w książce pojawiał, miałam ubaw ;-)) sprawiły, że czytanie jej nie było jakąkolwiek stratą czasu.

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Stentor!