poniedziałek, 5 stycznia 2015

FILM: Dom na końcu ulicy (2012)

Jennifer Lawrence to aktorka młodego pokolenia, która szturmem zdobyła serca widzów i sympatię Akademii Filmowej. Uważam, że zdolna z niej bestia. Mimo młodego wieku doskonale przekazuje emocje i świetnie wypada w rolach twardych, niezależnych dziewczyn (jak w "Igrzyskach Śmierci"). Być może nie będę w mniejszości, gdy powiem, że to przede wszystkim ze względu na nią obejrzałam "Dom na końcu ulicy".

Jeśli chodzi o fabułę, to jest ona typowa dla thrillera. Matka z córką przeprowadzają się do nowej miejscowości, w pobliże domu, w którym przed laty doszło do tragedii. Zanim jednak przewrócicie oczami, myśląc, że "przecież to już było", dajcie temu filmowi szansę. Osobiście, oglądając go, początkowo miałam mieszane uczucia. Chwilami wydawał mi się banalny, a także nieco przewidywalny. Postać Elissy granej przez Lawrence miejscami powodowała u mnie marszczenie brwi ze zdziwienia. Jednak z czasem zaczęłam śledzić akcję z zapartym tchem. Dużym plusem jest to, że praktycznie przez cały film nie domyśliłam się, o co tak naprawdę w nim chodzi. Kim są kolejne postacie i co tak naprawdę stało się w tym tajemniczym domu? Dopiero ostatnia scena sprawiła, że z oczu spadły mi klapki i w jednej sekundzie poznałam odpowiedzi na praktycznie wszystkie pytania kołaczące się w mojej głowie. Resztę musiałam sobie dopowiedzieć. Dobrze, że twórcy nie wyłożyli wszystkiego jak kawę na ławę, tylko pozostawili widzom możliwość odgadnięcia, o co chodziło. Wiecie, jak fajnie jest samej wpaść na rozwiązanie? Czuję się jak detektyw Holmes (a ciągnie mnie w takie kryminalistyczne klimaty, ojm ciągnie). Polecam oglądanie filmu ze zwracaniem uwagi na szczegóły - pomoże to w późniejszej interpretacji kolejnych zdarzeń.

Jennifer Lawrence znów dała się poznać jako odtwórczyni postaci silnej, niezależnej. Elissa to dziewczyna z charakterem. Oczywiście będąc na jej miejscu umarłabym trzykrotnie: dwa razy ze strachu, a raz zamordowana, ale na szczęście nie przyszło mi przeprowadzać się w okolice domu o wątpliwej reputacji.

"Dom na końcu ulicy" to film, w którym dzieje się sporo, ale też nie można powiedzieć, by był jakimś wybitnym w swoim gatunku. Jednakże spodobał mi się. Można poczuć dreszczyk emocji. Bicie serca momentami przyspieszy. Trochę gęsiej skórki też może się pojawić... Jest to dobry thriller, a i warto zobaczyć Jennifer Lawrence w takiej kreacji aktorskiej (zważywszy na to, że film ten kręcono jeszcze przed "Igrzyskami Śmierci").

4 komentarze:

  1. Jeśli można poczuć dreszczyk emocji, to jestem na tak :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę boję się takich filmów, ale na wspólnym seansie ze znajomymi można go obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Film był bardzo dobry. Jednym z powodów, dlaczego mi sie podobał był aktor, Max Thieriot!! Mój ulubiony aktor. Boże, ale on w tym filmie był słodki! Końcówka całkowicie mnie zaskoczyła. Aż otworzyłam buzie ze zdziwienia. Troche smutne było wyjaśnienie taj całej historii :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Film dobry, chociaż daleko mu do arcydzieła. Idealny do obejrzenia raz... i tylko raz, bo to raczej nie ten typ filmów, do których wraca się po latach. Gra aktorska Jennifer na dobrym poziomie. Za całokształt dałbym mocne 6/10

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy!
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione słowa.
Bardzo lubię długie komentarze, zatem jeśli chcecie napisać coś więcej - śmiało! Przeczytam i odpowiem na nie z przyjemnością :)

Życzę miłych chwil przy odwiedzaniu mojego bloga :)