"Kobieta ze znamieniem" trzyma w napięciu i przyspiesza bicie serca, a ja po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że byłabym dobrym detektywem.
To mój drugi w całości przeczytany kryminał! Juhuu! W całej mojej czytelniczej karierze przymierzałam się do wielu, z mniejszym lub większym skutkiem. Pierwszą przeczytaną przeze mnie książką z tego gatunku był "Pies Baskerville'ów" - szkolna lektura, z którą, o dziwo, dałam radę zapoznać się w całości. Oczywiście mam też za sobą "Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy", ale czy tę akurat książkę można obwołać mianem czystego kryminału?
"Kobieta ze znamieniem" to czwarta powieść z cyklu o komisarzu Van Veeterenie, ale bez problemu można czytać ją, nie znając poprzednich (przynajmniej ja tak zrobiłam). Tym razem grupa śledczych ma do rozwikłania zagadkę następujących po sobie zabójstw. Giną mężczyźni w średnim wieku, których na pozór nic nie łączy. Ale czy aby na pewno...
Ha! Już mogę powiedzieć, że stałam się fanką kryminałów. Ten gatunek literacki niesamowicie oddziałuje na emocje, a przy okazji także bada, że tak to nazwę, zdolności śledcze naszego mózgu. Podczas czytania tejże książki łączyłam ze sobą fakty, odgadując motywy zbrodni i próbując przewidzieć zakończenie całej sprawy. Autor odsłania przed nami kolejne karty, przy okazji mieszając trochę w tej intrygującej historii. "Kobietę ze znamieniem" czyta się niesamowicie szybko, jednak nie jestem pewna, czy to efekt dość dużej czcionki, czy też umiejętnie prowadzonej przez Håkana Nessera narracji. Miejmy nadzieję, że chodzi o to drugie ;). Im bliżej zaś końca powieści, tym szybciej bije serce, tym intensywniej pracuje umysł, tym większa staje się ciekawość - jak to się skończy? Za wiele zdradzać nie mogę, dlatego najlepiej będzie, jeśli sami się o tym przekonacie.
Sam komisarz Van Veeteren przypominał mi trochę Sherlocka Holmesa. Tego drugiego nie polubiłam specjalnie, wydawał mi się zbytnio zapatrzony w siebie, wszystko wiedział, a tak naprawdę niewiele robił. Podobnie z bohaterem wykreowanym przez Nessera - choć ten zyskał trochę mojej sympatii, ale i raz czy dwa zamiast całkowicie poświęcić się śledztwu, udawał się do sauny, rozdając zadania swoim współpracownikom. Co nie znaczy, że nie zajmował się nim bezpośrednio - bo zajmował, a jakże.
Zima w pełni, mróz na dworze, iście skandynawska pogoda. No, to zawitajcie do owej Skandynawii i sprawdźcie, czy potrafilibyście rozwikłać zagadkę kobiety ze znamieniem...
Za egzemplarz do recenzji dziękuję