Blondynka w kwiecie lotosu
National Geographic
Beatę Pawlikowską bardzo cenię. Jako podróżniczkę i jako pisarkę. Uważam, że to świetny pomysł: z pasji uczynić zawód, choć nie każde hobby można przełożyć na pracę. Z podróżowaniem jednak się udało. Ale podróżowanie pani Beaty to nie spanie w hotelu i zwiedzanie zabytków z przewodnikiem u boku. Ona poznaje dany kraj poprzez zwykłych ludzi, smaki, zapachy... Zapuszcza się tam, gdzie chadzają tylko tubylcy. Bo podróżowanie według jej definicji nie ogranicza się do tego, żeby być w danym kraju, odwiedzić tylko te znane miejsca i zabytki, porobić milion zdjęć i przywieźć pamiątki. Przez podróż można poznać przecież inne kultury i doświadczyć czegoś nowego.
Książka Blondynka w kwiecie lotosu to zbiór "opowieści" o czterech krajach buddyjskich. Pojawiają się Himalaje, Sri Lanka, Tybet i Indie. Każda z tych historii była wcześniej publikowana w postaci niewielkich książeczek z cyklu Dzienniki z podróży, z których ja miałam okazję przeczytać Blondynkę na Zanzibarze (moja recenzja TU).
W książce tej Beata Pawlikowska przybliża nam każdy z krajów, lecz nie od strony geograficznej wraz z opinią autora, co mu się podobało, co nie, co warto zwiedzić, od czego trzymać się z daleka (zupełnie jak w najprostszym i najtańszym przewodniku). Tu pojawiają się wyrywki z historii, ciekawostki, niezwykłe zdarzenia, których pani Beata jest świadkiem... Wszystko spisane barwnym piórem i okraszone pięknymi fotografiami oraz zabawnymi rysunkami. Chyba najbardziej podobała mi się właśnie oprawa graficzna ;-) Minus daję zaś za twardą okładkę - w wielu sytuacjach wprawdzie się takowa przydaje, ponieważ wtedy książka nie niszczy się, lecz teraz okazała się kompletnie niepraktyczna, a tylko ciążyła mi w rękach. Cena również odrzuca - 59.90 złotych... To chyba lepiej kupić kilka małych Dzienników z podróży, gdyż zawierają to samo, a są tańsze, zdecydowanie mniejsze i z łatwością mieszczą się w kieszeni.
Beata Pawlikowska podczas swoich podróży poszukuje uniwersalnej prawdy o ludziach, spokoju i szczęściu. Podczas zagłębienia się w opowieść o Himalajach odnajdujemy buddyjską mantrę - Om mani padme hum oznaczającą "Bądź pozdrowiony klejnocie w kwiecie lotosu". Kwiat ten jest symbolem buddyzmu i ludzkiej duszy. Jest czysty, taka powinna być też dusza człowieka. Z kolejnej opowieści dowiadujemy się o trudnej historii Tybetu: pierwotnie odizolowanego od świata, teraz atakowanego przez Chiny, poniżanego i tracącego kulturę i tradycję. W następnej czytamy o plantacjach herbaty na Sri Lance, czym tak naprawdę są te krzewy oraz jak wielką rolę w życiu Lankijczyków spełnia astrologia. I w ostatniej, w której podczas czytania przenosimy się do Indii, odkrywamy, czym jest Taj Mahal, dlaczego Hinduski wyglądają jak barwne motyle i czym zasłużyły sobie szczury na to, by... postawiono im świątynię.
Himalaje zawsze będą miały dla mnie smak świeżego imbiru. Jest to korzeń o wielu cudownych właściwościach, używany w tradycyjnej medycynie jako środek przeciwko nowotworom, gorączkom, zapaleniom, przeziębieniom i wielu innym chorobom, ale przede wszystkim jest to źródło intensywnego smaku i aromatu nieporównywalnego z niczym.
Niecierpliwie czekam, aż wpadnie mi w ręce kolejna książka Beaty Pawlikowskiej, bym mogła znów wyruszyć w podróż, nie ruszając się z domu...
Sparzyłam się na książkach Pawlikowskiej, zdecydowanie wolę Cejrowskiego i Wojciechowską:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Książki pani Wojciechowskiej również bardzo lubię, zwłaszcza "Kobietę na krańcu świata", jak i również wersję tej książki w TV :)
UsuńPozdrawiam!
Oj Isadora, no ale jak? Cała trójka jest przecież fenomenalna! Co Ci się nie podobało w pani Beacie? Napisz proszę :)))
OdpowiedzUsuńBishoujo, czytałam tę książkę latem albo jesienią, już nie pamiętam, ale bardzo mi się podobała i nawet ją recenzowałam. W książkach pani Beaty straszliwie polubiłam te jej rysunki, które są przesłodkie i powodują, że czytelnik czuje się jakby bliżej autorki. Bardzo, bardzo cenię jej książki i ją samą, jest niezwykle silną kobietą i za to należy jej się szacunek :)
Oo, tak, rysunki są świetne: takie proste, ale właśnie niezwykłe.
Usuńlubię takie książki właśnie dlatego, że umożliwiają odbywanie podróży bez wychodzenia z domu :)
OdpowiedzUsuńJak dotąd nie czytałam żadnych książek p. Pawlikowskiej, ale ponieważ uwielbiam podróże z przyjemnością poznałabym wybrane lektury.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci wspomniane w recenzji "Dzienniki z podróży" oraz książkę "Blondynka w dżungli". Słyszałam również o książkach pani Beaty do nauki języków obcych, dziś udaję się do Empiku, żeby sprawdzić, czy ta seria jest ciekawa :D
UsuńNie po raz pierwszy spotykam się z serią "Blondynka ..." i jej autorką Beatą Pawlikowską. Nie wiem, jakim cudem do tej pory żadnej z owych powieści nie przeczytałam. Bardzo lubię książki podróżnicze, więc na pewno wkrótce nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńksiążki beaty Pawlikowskiej nie są kunsztowne pod względem literackim, ale dla każdego fana podróży stanowią gratkę i zachętę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)