Autor: Aubrey Flegg
Tytuł: Skrzydła nad Delft
Wydawnictwo: Esprit 2012
Już w momencie, gdy ujrzałam tę książkę w zapowiedziach, poczułam, że natychmiast muszę ją przeczytać. Byłam pewna, że mi się spodoba. Z niecierpliwością oczekiwałam premiery Skrzydeł nad Delft, a gdy w końcu książka się ukazała, zatopiłam się w lekturze. Czy i tym razem intuicja mnie nie zawiodła, i powieść okazała się warta uwagi?
Holenderskie miasteczko Delft, wiek XVII. Ośrodek artystyczny. To tu najwięksi malarze holenderscy tworzyli swoje dzieła, to tu mieli swoją 'mekkę', do której nagminnie przybywali, by czerpać natchnienie. Warto wiedzieć, że słowo delft oznacza fajans, czyli wyrób ceramiczny imitujący porcelanę. Fajanse z Delft cieszyły się wielką popularnością.
Historia opowiedziana przez autora przedstawia się mniej więcej tak: jest on, ona i... on. Główna bohaterka to Louise Eeden, której najlepszym przyjacielem już od czasów dzieciństwa jest Reynier DeVries. Okazuje się jednak, że być może niedługo staną się dla siebie kimś więcej. Ojciec Louise jest znanym projektantem porcelany, natomiast ojciec Reyniera to największy producent ceramiki. Louise zrobiłaby wszystko, by uszczęśliwić swoich rodziców - włącznie z wyjściem za mąż dla dobra przedsiębiorstwa. Kiedy jednak podczas wizyt w pracowni mistrza Haitinka, który ma za zadanie namalować jej portret, poznaje młodego czeladnika Pietera, cała sytuacja komplikuje się. Czym będzie kierować się bohaterka - sercem czy rozumem? Czy miłość pokona różnice majątkowe i religijne?
Skrzydła nad Delft to powieść niezwykle klimatyczna. Autor ma lekkie pióro i z wdziękiem przedstawia nam historię młodej dziewczyny i jej miłosnych rozterek. Jednak nie tylko o uczucia tu chodzi. Gdy poznajemy proces powstawania portretu, czujemy, jakbyśmy sami w nim uczestniczyli. Aubrey Flegg opisuje każdą, najmniejszą nawet czynność, w sposób tak barwny, że nie sposób o tym nie wspomnieć. XVII-wieczna Holandia była nie tylko ośrodkiem artystycznym, ale również krajem niepokojów religijnych - katolicy musieli się ukrywać i rzadko byli tolerowani. Wielokrotnie spotykamy się z trudnymi wyborami bohaterów. Czegoś jednak mi w tej powieści brakowało. Chwilami nudziła mnie, wlecząc się niemiłosiernie, innym razem akcja przyspieszała i czytałam książkę z zapartym tchem. Mimo wszystko dałam się porwać magii tej powieści i niecierpliwie wyczekuję jej kontynuacji!
I jeszcze słówko o okładce - idealnie oddaje ona klimat tej książki. Widać każdy szczegół, detal, na pierwszym planie znajduje się postać Louise, widzimy każdą fałdkę na sukni, rozmarzony wzrok dziewczyny, w tle zaś przystań łódek i charakterystyczne budownictwo holenderskie tamtych czasów. Naprawdę należą się ogromne brawa za polską wersję okładki. Oryginalna również jest bardzo ładna, ale nasza ma w sobie 'to coś' - zresztą, zobaczcie sami:
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Esprit!
Mam w planach przeczytać tę książkę. Muszę tylko poczekać, aż pojawi się u mnie w bibliotece, czyli dopiero za jakiś czas. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJuż wiem, o co poprosić do recenzji ;)
OdpowiedzUsuńOryginalna okładka nie umywa się do naszej. A samą książkę też mam w planach :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem w trakcie lektury i mam nadzieję, że będę z niej równie zadowolona, jak Ty - a może nawet bardziej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Książka mi się bardzo podobała i jestem ciekawa kolejnych 2 tomów. :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, nasza polska okładka ma swój urok.
Co do okładki się zgodzę, a co do książki - czeka na mnie i kusi xD
OdpowiedzUsuńOstatnio głośno o tej książce, ale ja ciągle się zastanawiam, czy chcę ją przeczytać, czy może lepiej nie ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, przeczytaj. Książka jest warta uwagi, choć, jak wspominałam w recenzji, czegoś mi w niej zabrakło.
UsuńCzytałam i bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńcoraz więcej pozytywnych opinii czytam na temat tej książki i przez to mam coraz większą ochotę na tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńPiękna okładka. Właśnie niedługo zamierzam ją przeczytać ;))
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i okładka i ogólny zarys fabuły oraz twoja szczera recenzja, dlatego zaryzykuje szansą poznania tej książki. Mam nadzieję, że przypadnie mi ona do gustu, ale to czas pokaże.
OdpowiedzUsuńW przyszłości chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńChciałabym serdecznie zaprosić Ciebie, oraz osoby, które przeczytają ten komentarz, na losowanie odbywające się na moim blogu. Jest to pierwsze z wielu, które zamierzam przeprowadzić. Ma ona za zadanie odnaleźć nowych właścicieli dla książek, które zostały zapomniane. Zerknij i zapoznaj się z zasadami!
Pozdrawiam serdecznie.
Łędina z Wielkiej Biblioteki Ossus.
Bardzo chciałabym przeczytać. ;))
OdpowiedzUsuńMam w planach. Chyba zgarnę ją od mojej blogowej partnerki, do której "Skrzydła nad Delft" niedawno dotarły.;)
OdpowiedzUsuńSypie się coraz więcej pozytywnych recenzji - będę musiała się z nią zapoznać :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Coraz bardziej robię się przekonana co do tej książki.
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie :D
OdpowiedzUsuńPierwszy akapit Twojej recenzji mogłabym skopiować i się pod nim podpisać. :) Mam dokładnie to samo. Niesamowicie ciągnie mnie do tej książki. Jestem przekonana, że mi się spodoba i mam nadzieję, że niebawem będę mogła ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńA więc trzymam kciuki, żeby udało Ci się ją szybko przeczytać :)
UsuńAleż zazdroszczę Ci możliwości jej przeczytania!
OdpowiedzUsuńKsiążeczka czeka na swoją kolejkę i już nie mogę się doczekać, kiedy do niej sięgnę. Szczególnie po takiej recenzji:)
OdpowiedzUsuń