piątek, 24 września 2021

Patrick deWitt - "Francuskie wyjście"


"Francuskie wyjście" to książka, która pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać, ale już gdy jestem po jej lekturze, mogę się całkowicie zgodzić z fragmentem opisu ze strony internetowej Wydawnictwa - Patrick deWitt stworzył "jedyną w swoim rodzaju, ciepłą, a jednocześnie mroczną, ciętą, ale też wzruszającą, tragedię obyczajową". Najwłaściwszą rekomendacją niech będzie to, że "Francuskie wyjście" to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam jak dotąd w tym roku!

Frances Price żyła w dostatku, dopóki nie okazało się, że roztrwoniła cały majątek pozostały po zmarłym mężu. Gdy przyjaciółka składa jej pewną propozycję, w jej głowie rodzi się plan. Wraz z główną bohaterką, jej synem Malcolmem i kotem, który... tak naprawdę nie jest zwykłym kotem, wyruszamy w podróż do Paryża.

Charakterystyczna postać Frances jawi się czytelnikowi najpierw jako rozrzutna, snobistyczna dama z wyższych sfer. Gdy traci wszystko, sens jej dalszej egzystencji staje niemalże pod znakiem zapytania. I kiedy podejrzewamy, że nie polubimy się z tą bohaterką, z każdą kolejną przeczytaną stroną okazuje się, że patrzymy na nią z coraz większą sympatią. Muszę przyznać, że odczuwałam wobec niej pewien dysonans i zastanawiałam się nad kierującymi nią intencjami. Czy to postać pozytywna czy czarny charakter? Jakiż to plan wykiełkował w jej przebiegłym umyśle?

Autor stworzył nieszablonową historię. W świetny sposób połączył sarkastyczny humor z opisem relacji międzyludzkich. Bawiłam się przednio przy lekturze "Francuskiego wyjścia". Nieraz zaśmiałam się pod nosem w jej trakcie. Jest w niej komizm w każdej z trzech odmian, o których chyba wszyscy uczyliśmy się w szkole 😉. A zatem - komizm sytuacyjny (pełne humoru scenki), językowy (zabawne dialogi czy puenty bohaterów) oraz charakterologiczny (w postaci madame Reynard). Wszystko to składa się na ironiczną, ale jednocześnie pełną ciepła historię, w której nic nie jest oczywiste. Lektura ta skojarzyła mi się z książką "Tango" Sławomira Mrożka. Mamy tu do czynienia z podobnym absurdem i komicznie wykreowanymi postaciami. Nie zabraknie też momentu refleksji czy wzruszenia. Szkoda jedynie, że w książce jest sporo jak na moje oko literówek czy omyłek redakcyjnych - tym bardziej, że została ona poddana zarówno redakcji, jak i korekcie. A w moim przypadku zawsze wpływa to na całokształt odbioru danej lektury, ponieważ zwracam uwagę nie tylko na treść, ale i na wydanie. Na koniec też słowo o oprawie. Z pewnością w tym przypadku sprawdzi się powiedzenie: "nie oceniaj po okładce" - cóż, nie jest najpiękniejsza, chyba że ktoś lubi tego rodzaju kreskę 😉. Niemniej, polecam tę książkę - moim zdaniem to coś świeżego, nieszablonowego na wydawniczym rynku!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.

Moje media społecznościowe - zachęcam do zaobserwowania!
  

Podobne książki:
Sławomir Mrożek - Tango

1 komentarz:

Drodzy Czytelnicy!
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione słowa.
Bardzo lubię długie komentarze, zatem jeśli chcecie napisać coś więcej - śmiało! Przeczytam i odpowiem na nie z przyjemnością :)

Życzę miłych chwil przy odwiedzaniu mojego bloga :)