Opis wydawnictwa: "Zaniedbana, pustoszejąca wioska, skąd wszędzie jest za daleko i gdzie nawet nie odbiera telewizja, to cały świat 11-letniego Iwo i grupki jego przyjaciół. Pewnego razu w tym ponurym miejscu zaczynają się dziać dziwne, trudne do wyjaśnienia rzeczy, które z każdym dniem coraz bardziej przypominają koszmarny sen. Ślady prowadzą do ruin spalonego dawno młyna... Dzieci muszą same stawić czoła niebezpieczeństwu, by ratować swoich rodziców i ocalić zagrożoną wieś. Kluczem do rozwikłania zagadki i sposobem na pokonanie zła stają się niezwykłe zdolności upośledzonej siostry głównego bohatera."
Oto przed Wami kolejna książka, po Tajemnicy drewnianej sowy, której akcja dzieje się podczas wakacji, i którą to miałam okazję przeczytać właśnie w tym okresie. Czy oprócz czasu wydarzeń obie propozycje mają ze sobą coś wspólnego? Okazuje się, że tak i to nawet całkiem sporo - morał, uniwersalność, wartość przyjaźni... Na pierwszy plan wysuwają się jednak indywidualne cechy tej oto powieści, która ostatnio wciągnęła mnie na tyle, że gdy tylko po nią sięgnęłam - przepadłam...
Zdecydowanie zaletami Czarnego Młyna są: prosty język, lekkość odbioru oraz wartka akcja. Horror dla dzieci i młodzieży nie może być oczywiście zbyt straszny, dlatego koszmarne wydarzenia dawkowane są w tej książce stopniowo. Ale i tak jest przerażająco. Sama wielokrotnie podczas jej czytania miałam ciarki na plecach. Autor wykazał się kreatywnością, spostrzegawczością i umiejętnością, której co poniektórzy pisarze mogą mu pozazdrościć, a mianowicie - ani razu nie poczułam się znudzona, czytając tę książkę. Ani razu nie westchnęłam z irytacją czy nie omiotłam po prostu wzrokiem jakiejś strony, z nadzieją, że dalej będzie ciekawiej. Bo interesujący był każdy rozdział.
Pomysł na fabułę - genialny. Już sam fakt, że w małej wiosce dzieją się paranormalne rzeczy, przyprawia o gęsią skórkę. Tymczasem ideę trzeba jakoś rozbudować, a pomysł na książkę wykorzystać z powodzeniem. Tyle jest przecież książek, których opis wydaje się bardzo interesujący, natomiast z wykonaniem jest już znacznie gorzej. Tymczasem temu autorowi się udało. Świetnie poprowadził akcję, stworzył ciekawych bohaterów. Spośród wszystkich postaci szczególnie wyróżnia się charyzmatyczna Babka, która choć na zewnątrz pozostaje oschła i oziębła, tak naprawdę w środku jest po prostu sympatyczną, ciepłą osobą - typową babcią.
Czarny Młyn to również historia poruszająca trudny temat, a mianowicie niepełnosprawność. Czy to umysłowa, czy fizyczna - zwykle nie jest tolerowana wśród społeczeństwa. Co ja mówię, zwykle! Prawie zawsze. Ta opowieść poucza, że nieważne, jaki ktoś jest na zewnątrz ani jak wygląda; ważne, kim jest w środku. I że siła miłości czy przyjaźni potrafi zdziałać cuda. Trzeba się na nie jedynie otworzyć.
Warto dodać, że książka została nagrodzona Grand Prix w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren. Jak dla mnie - całkowicie zasłużenie!
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Stentor!
Musiałabym się zastanowić. :) Z jednej strony zaciekawiła mnie Twoja recenzja, z drugiej nie umiem się zdecydować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam! :D
Czytałam inną książkę autora - świetna, więc za tą również się rozejrzę :)
OdpowiedzUsuńMoże innym razem :)
OdpowiedzUsuńNiby nie moje klimaty, ale nie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńzapraszam :
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/
Fabuła mi się podoba, tylko wiek bohaterów mnie odpycha ;p
OdpowiedzUsuńmoże i wyrosłam z tego typu książek, jednak bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że warto czytać takie książki, które niosą coś ze sobą i przekazują jakieś wartości. sama lubię takie powieści, a ostatnio przeczytałam "szukając alaski", która jest może dla trochę starszych osób, niż te klasyfikowane jako dzieci, ale daje kopa przyjaźni i mocy więzi między ludźmi:)
OdpowiedzUsuńco do niepełnosprawności to wydaje mi się, że Polacy raczej ją tolerują, ale gorzej z zaakceptowaniem faktu, że chorzy są normalnymi ludźmi z takimi pragnieniami jak my. bo z reguły zakłada się, że nie są normalni. ale to takie moje refleksje.
jesteśmy znajomymi na lubimyczytac, obserwuję Twojego bloga. świetna robota:)
Ja się jeszcze zastanowię ale fajna recenzja.:)
OdpowiedzUsuńPo literaturą fantasy nie sięgam raczej. A i młodzieżówki już raczej nie dla mnie, niemniej jeśli będzie okazja , to chętnie zapoznam się z tą książką. Skoro została nagrodzona, musi być na prawdę godna uwagi. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń