Dawno czytałam jakąkolwiek książkę przeznaczoną dla dzieci. I pewnie dlatego tak trudno było mi "wgryźć się" w tę publikację, jak dziecko, zobaczyć świat w niej przedstawiony właśnie tak, jak młody czytelnik i nie stawiać jej takich wymagań, jakie postawić może czytelnik starszy.
Historia przedstawiona w książce pt. "Wakacyjna przygoda" jest lekka (wszak skierowana jest dla dzieci), aczkolwiek w pewien sposób pouczająca, bo wielu "morałów" można się w niej dopatrzeć. Ale o tym za chwilę. Trzy koleżanki wyjeżdżają na kolonie. Kamila, Marysia i Maja przeżyją nad morzem wiele przygód, nie tylko tych zabawnych, ale również... wręcz przeciwnie. Od otrzęsin, poprzez poszukiwanie telefonu czy zgubienie się na plaży, po konkurs talentów. Wszystko się może zdarzyć...
Dokończę jednak myśl, którą zaczęłam kilka zdań wcześniej. Otóż w książce tej sprytnie ukryte są morały. Przykłady?
- Na koloniach nie należy się oddalać od swojej grupy, lecz trzymać blisko.
- Zwycięstwo nie jest najważniejsze.
Dużo mnie jednak w tej książce irytowało. Przede wszystkim bohaterowie. Tak, wiem, że to małe dziewczynki uczestniczące w wakacyjnych koloniach, które nie będą się tam zachowywać jak doświadczone, dojrzałe osoby, ale właśnie nawet starsi bohaterowie także nie odznaczali się specjalnie. Pewnie uproszczono ich, wszak to książka dla dzieci. Do niektórych wydarzeń też bym się z chęcią przyczepiła, na przykład do nawoływania do składania hołdu Neptunowi, za którego przebrał się kierownik kolonii.
Ale, ale, wszystkiego nie usprawiedliwia etykietka "dla dzieci". Akapit powyżej dotyczył zastrzeżeń wobec treści. A mam takowe również co do wydania. Bo oto książka wygląda tak, jakby zupełnie nie była poddana korekcie, choć stosowny zapis z informacją o przeprowadzeniu takiego "zabiegu" widnieje w stopce. Dziwnym trafem pełno tu literówek, braków znaków interpunkcyjnych, ogólnie rzecz biorąc - błędów. Szata graficzna też nie za bardzo mi się podoba. Minus za rysunki, ale za to plusy za: papier, dość dużą czcionkę odpowiednią dla wzroku młodego czytelnika (czy też czytelniczki, w końcu to do dziewcząt skierowana jest ta książka) i twardą oprawę. Do książki dołączona jest zawieszka, podobnie jak do pozostałych części tej serii.
Gdybym była młodsza, może spodobałaby mi się ta opowieść o przyjaźni z morałami. Jako czytelniczka starsza, mogę natomiast powiedzieć, że trochę się rozczarowałam. Bo przecież istnieją książki, wprawdzie skierowane do młodszych odbiorców, które potrafią zainteresować także tych starszych. W tym przypadku się to nie za bardzo udało...
Agnieszka Skórzewska, Klub Księżycowej Bransoletki. Wakacyjna przygoda
Wydawnictwo Zielona Sowa, 2013
Za książkę dziękuję Pani Agnieszce T.!
Hm... zastanawiam się czy była by dobrym prezentem dla młodszej kuzynki... Chyba się jeszcze zastanowię :P
OdpowiedzUsuńHej tutaj Carrie D, która z przyczyn osobistych musiała zablokować tamtego bloga. Jednak mam nadzieję, że nie stracę twojej osoby, jako stałej czytelniczki. Zapraszam do obserwowania nowego bloga . Jeśli zaobserwujesz, powiadom mnie o tym, a na pewno się odwdzięcze z tego konta.
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł. Nigdy nie czytałam książek przeznaczonych dla młodszych czytelników. Może czas zacząć? :)
XOXO Karla
karladreamsworld.blogspot.com
Za szatę graficzną minus też ode mnie, a za błędy podwójny, bo jak literatura nie nauczy kogoś języka to co ma to zrobić? Nie jestem do końca przekonana - zwłaszcza że to wydawnictwo wypuszcza na rynek mnóstwo ciekawszych książek :)
OdpowiedzUsuńPS. Nie miałam jeszcze okazji wspomnieć, że zdjęcie z prawej jest świetne! :))
Dokładnie. Dzieci nie mają jeszcze na tyle dużej wiedzy na temat zasad ortograficznych, żeby wiedzieć, czy w danym słowie znajduje się błąd, czy nie. A potem same piszą z błędami, bo tak przecież było w książce napisane. Tylko szkoda, że napisane było właśnie niepoprawnie...
UsuńPS Dziękuję! :-D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzasami warto wrócić do ksiązek dla młodszych :)
OdpowiedzUsuń