"#Instaserial o miłości" to dość przyjemna i lekka lektura. Historia Nicole może momentami zadziwiać - zupełnie jakby była wykreowanym scenariuszem filmu. Oto bowiem nasza bohaterka wyrusza nawet za swoim ukochanym w samotną podróż do Afryki. Tym rozlicznym przygodom czasem towarzyszyły mi myśli: co ona robi?! Tak się poświęcać dla faceta, którego postawa i stosunek do ich relacji nierzadko mnie drażniły... Jednak my kobiety dużo potrafimy wytrzymać i zrobić, jeśli kieruje nami mocne uczucie! Z drugiej strony takie osaczanie mężczyzny nie może przynieść niczego dobrego. Ja tu nie chcę spekulować ani wysnuwać teorii spiskowych, ale sam fakt, że Nicole zorganizowała ślub nie otrzymawszy nawet pierścionka zaręczynowego, do wręczenia którego zresztą mocno przymuszała swojego chłopaka... Hej, no... Zgadzam się z opiniami, że to jest po prostu słabe.
Zaskoczyło mnie to, że książka pisana jest nawet dość dobrze stylistycznie. Historiom towarzyszą ironiczne wtrącenia, jakby autorka opowiadała je na żywo. Irytowały mnie natomiast kończące każdy rozdział zapowiedzi w formie pytań, czy i co wydarzy się w następnym, okraszone zazwyczaj formułką "o tym już niebawem w kolejnym odcinku #instaserialu o miłości". Jak rozumiem, miało to nawiązywać do konwencji serialowych, bo faktycznie zdarzają się w niektórych takie sentencje na zakończenie, ale było to trochę męczące. Zwłaszcza, że rozdziały nie są zbyt długie.
Na pewno fani mamyginekolog będą zaciekawieni tą historią. Natomiast czytelników nieznających jej osoby może ona nie usatysfakcjonować. Jedno jest pewne - "#Instaserial o miłości" pokazuje, że życie pisze najciekawsze scenariusze.
XD dzięki ;).
OdpowiedzUsuńto raczej nie przeczytam - nie pociągają mnie takie sensacje na temat czyjegoś życia.
OdpowiedzUsuńBuziaczki:))
Lepiej sięgnąć po coś w ulubionym gatunku ;).
UsuńPozdrawiam!