Czy matematyka i miłość mogą mieć ze sobą cokolwiek wspólnego? Czy wzorami i równaniami da się wytłumaczyć pewne zachowania, a korzystając z określonych schematów... kogoś poderwać? Generalnie żywiłam nadzieję, że niniejsza książka wciągnie mnie w temat - choć nie miałam jasno określonych oczekiwań, ale czułam, że okaże się najciekawszą z dotychczas przeczytanych przeze mnie pozycji z serii #TED. Może moje zaciekawienie nie jest z początku tak oczywiste - wszak jak na humanistkę przystało od cyferek wolę literki (choć studiuję ekonomię, a zatem kierunek w pewnym stopniu powiązany z królową nauk), a od rozwiązywania skomplikowanych zadań - wkuwanie na pamięć (na co z kolei pozwala mi drugi studiowany przeze mnie kierunek, czyli prawo)... Ale do rzeczy! Książka nie do końca spełniła moje... również nie do końca sprecyzowane oczekiwania. Okazała się w dużej mierze po prostu schematyczna i mało przekonywująca. Ale czy w ogóle powinnam traktować ją na poważnie?
Autorka korzystając z rozmaitych matematycznych teorii, wzorów i strategii próbuje przełożyć prawidła rządzące tą nauką na miłość. Zaczynamy od tego, jakie są nasze szanse na znalezienie prawdziwej miłości, przechodząc dalej poprzez sposoby na flirtowanie i podryw, kończąc zaś na poradach związanych z urządzaniem wesela, a nawet tym, jak żyć długo i szczęśliwie. Co ma do tego wszystkiego matematyka, zapytacie? No właśnie, widzę problem w niedociągnięciach, które ujawniają się, gdy próbujemy odnieść coś tak abstrakcyjnego do prawdziwego życia. Mimo istnienia rozmaitych wzorów i schematów oraz prób podpięcia ich pod rzeczywiste sytuacje, i tak okaże się ostatecznie, że nie da się tego przełożyć jeden do jednego. Zawsze znajdzie się coś, co wyłamie się ze schematu, zmienna, która nie będzie pasowała do wzoru czy osoba niepoddająca się stereotypowi.
Dobrze, że matematyka nie rządzi naszym życiem na tyle, aby determinować czystymi wzorami nasze zachowania, zwłaszcza w tak głęboko intymnym wręcz obszarze, jakim jest miłość. Natomiast da się zauważyć pewne prawidła, które faktycznie mogłyby zostać odzwierciedlone w rozmaitych równaniach - może bardziej w sferze teoretycznej, niż praktycznej, bo ciężko o urzeczywistnienie niektórych założeń. Wracając do rozważań, które podjęłam we wstępie recenzji, nie do końca zatem sądzę, że mogę traktować tę książkę poważnie - i w ogóle jako popularnonaukową, a nie coś w rodzaju poradnika. Sama autorka na wstępie niejako ostrzega, że będzie w niej trochę abstrakcji i uproszczeń. Jeśli podejdziemy do tej pozycji z przymrużeniem oka, zapewni nam ona rozrywkę i nieco wprowadzi w matematyczny świat mniej lub bardziej skomplikowanych równań. I może właśnie o to tu chodzi? Było w tej książce parę intrygujących, angażujących czytelnika fragmentów, ale również i takich, których w sumie nie zrozumiałam - może niezbyt się skupiłam, a jak już wspominałam, mam umysł bardziej humanistyczny niż ścisły. Ale nie do końca tego się spodziewałam po "Matematyce miłości", dlatego nie mogę z czystym sumieniem bezkrytycznie jej polecić.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Relacja.
Przyznam, że to ciekawa korelacja. Nigdy nie łączyłabym matematyki z miłością.
OdpowiedzUsuńCiekawe spojrzenie na miłość :)
OdpowiedzUsuńA to ciekawe, ja też po ekonomii, a bardziej siedzi we mnie humanista 😁 Co do książki, to nie słyszałam o niej wcześniej. Miłość i matematyka? Czy w miłości można kalkulować? Myślę że serce najważniejsze.
OdpowiedzUsuńDokładnie, nie da się wszystkiego przewidzieć i też nie da się wciąż kierować się rozsądkiem, całkowicie odrzucając serce czy intuicję.
UsuńRaczej pozycja nie dla mnie :/ Ja się przyznam, że jestem typową humanistką, a matematykę w liceum uwielbiałam <3
OdpowiedzUsuńJa jestem upośledzona matematycznie. Całe liceum jechałam na "dopach" a przyjaciółki musiały ze mną siedziec po lekcjach i tłumaczyć jak się przekształca wzory. Do dziś nie ogarnęłam funkcji trygonometrycznych. Matematyka to dla mnie czysty horror, więc dla dobra moich nerwów - podziękuję xD
OdpowiedzUsuńMatematyka nigdy nie byłą moja mocną stroną ;/
OdpowiedzUsuńJednak zdecydowana większość zapalonych moli książkowych w blogosferze to chyba humaniści :D.
UsuńChyba tak chociaż są i tacy co mają podzielne zainteresowania :)
UsuńHa! I nawet w kwestii miłości ma coś do powiedzenia królowa nauk! Ciekawe, czy stosować takie zasady w prawdziwym związku i czy one pomagają w sytuacjach kryzysowych, jakie przecież też zdarzają się małżeńskim parom. W sumie to nie wiem, czy te wszystkie poradniki o miłości to naprawdę przydatne pomocne książki, życie i tak idzie swoim torem.
OdpowiedzUsuńSerdeczności i buziaczki:))
Generalnie nie przepadam za poradnikami. Ta książka tutaj nie jest stricte poradnikiem, choć da się wyodrębnić kilka fragmentów, które w podobny sposób by o niej świadczyły.
UsuńGdyby to wszystko było takie proste, to już dawno postarałabym się być jak najlepszym matematykiem ;) Jednak, jak wspominasz, zawsze ktoś wyłamie się ze schematów :D
OdpowiedzUsuńo nie, nie lubię matematyki :D
OdpowiedzUsuńTo musi być ŚWIETNA KSIAŻKA! Zapisuję!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zainspirowałam do sięgnięcia po nią :).
UsuńCiekawy temat, też się kiedyś nad tym zastanawiałam :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie jest to książka, która brałabym na poważnie, chociaż znam ludzi, którzy we wszystkim doszukują się schematów i traktują ludzi jak maszyny, które można zaprogramować po swojemu. Miłości jednak nie da się obliczyć, a ludzie wyłamują się z wszelkich schematów. Nie mniej dla rozrywki można przeczytać, chociaż sama nie wiem czy warto :P
OdpowiedzUsuńMyślę, że osoby, które interesują się niekonwencjonalnymi metodami nauki i różnymi... związkami :) pomiędzy nauką a różnymi sytuacjami z życia codziennego etc. mogą sięgnąć po tę książkę.
UsuńBrzmi intrygująco, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPani Hanno, jako matematyk widzę fundamentalne niezrozumienie matematyki (także u osób komentujących) ;) Bardzo proszę nie traktować mojej wypowiedzi jako przytyku, ale jako konstruktywną krytykę wraz z (nieco zbyt obszernym) wyjaśnieniem.
OdpowiedzUsuńNie rozumiejąc wielu zaawansowanych zagadnień języka polskiego nie staram się przefiltrować ich przez siebie, ponieważ z powodu braku wiedzy efektem końcowym będzie wyłącznie karykatura rzeczywistości. To żaden wstyd powiedzieć: nie wiem, nie znam się.
Często do określenia zachowań używana jest statystyka i jej bliski kuzyn - rachunek prawdopodobieństwa. Użyteczne bywają także rachunek różniczkowy i procesy stochastyczne. Może także okazać się, iż wbrew wszelkiej intuicji ujawnią się prawidłowości geometryczne czy zagadnienia z teorii chaosu lub teorii gier.
Skupmy się jednak na pierwszej parze. W tym przypadku nie ma możliwości "wyłamania się ze schematu", ponieważ punktem odniesienia jest zbiór wszystkich obserwacji. Te najbardziej prawdopodobne charakteryzują się największą licznością. Pozostałe zachowania wciąż są możliwe nawet wtedy, gdy ich prawdopodobieństwo jest niewielkie. W tym przypadku nie ma miejsca na "niepasujące zmienne". Istnieją natomiast warunki wpływające na kształt rozkładu. Nie oznacza to jednak, iż jest on nieopisywalny.
Rachunek różniczkowy z powodzeniem wykorzystywany jest przykładowo do modeli konkurencji oraz związków symbiotycznych.
Miłość może być rozpatrywana na poziomie psychologicznym (podlegającym matematycznej analizie), a zatem także biochemicznym (są to zagadnienia tym bardziej kwantyfikowalne, zaś te ze swej natury leżą w obszarze matematycznym) nie wspominając o niższych poziomach organizacji biologicznej.
Większość ludzi, w szczególności osoby określające się jako humaniści, nie doceniają możliwości, jakie daje matematyka, a także jej samej, ponieważ jej nie rozumieją. Nawiązując do jednego z komentarzy, zdarzają się w życiu sytuacje tak proste, że warto starać się zostać jak najlepszym matematykiem ;)
Wartości abstrakcyjne takie jak miłość czy szczęście podlegają analizie ilościowej. Podobnie jak ekonomia. Często przyjmowane są jednak założenia upraszczające, swego rodzaju izolowane środowisko pozbawione zmiennych mogących wpływać na kształt rozkładu. Dlatego modele ekonomiczne potrafią dawać inne wyniki niż wyniki rzeczywiste. Nie znaczy to, że są one niepoprawne lub nienaukowe. Podobnie jest z prognozą pogody stworzoną pierwotnie na potrzeby sił powietrznych USA. Każdy aspekt rzeczywistości, o jakim ktokolwiek pomyśli może zostać zapisany w języku matematyki. To, że nie potrafimy tego zrobić może być spowodowane niewystarczającym stopniem zaawansowania ludzi oraz całej cywilizacji, której nieodłącznym elementem jest technologia.
Wracając do recenzji - znacznie lepszym pomysłem byłoby przyznanie się do niezrozumienia pewnych zagadnień (co nie jest żadnym wstydem, w obecnych czasach niemożliwym jest zgromadzenie całej dostępnej ludzkości wiedzy w jednym mózgu), co uniemożliwia rzetelną ocenę części merytorycznej. W takim przypadku zarzutem do książki byłoby niedostateczne ich wyjaśnienie dla osób nieobeznanych z gałęzią wiedzy, jaką jest matematyka. Znacząco zmniejsza to obciążenie tekstu błędami takimi jak sugerowanie istnienia czegoś takiego jak "stereotyp" na płaszczyźnie matematycznej.
Jeszcze raz proszę, by nie traktować tego wpisu jako przytyk. Jako osoba starająca się uczynić matematykę atrakcyjną dla ludzi nie chciałbym, by była ona zniekształcona, a przez to bardziej odległa od rzeczywistości niż jest w istocie. A jest to język natury.
Życzę powodzenia i z całą pewnością będę śledził wpisy na blogu.