czwartek, 2 września 2021

Christiana Moreau - "Czerwony kaszmir"

Haneczkie czyta: Czerwony kaszmir

Jeszcze zanim sięgnęłam po "Czerwony kaszmir", książka ta wzbudziła we mnie skojarzenia z powieścią "Warkocz" Laeticii Colombani, którą czytałam kilka lat temu. Była to piękna historia o odwadze, nadziei i kobiecej sile, bez wywyższania jednej płci nad drugą (to postrzeganie feminizmu, z którym i ja mogę się zgodzić). Na jej kartach autorka splotła ze sobą losy trzech kobiet, które nigdy się nie poznały, ale coś je ze sobą połączyło...

Ale dlaczego w ogóle o tym wspominam - czyli z jakiego powodu "Czerwony kaszmir" skojarzył mi się z książką Laeticii Colombani? Boloorma - Mongołka, Xiao Li - Chinka, Alessandra - Włoszka. To ich losy Christiana Moreau splotła ze sobą w sposób zdecydowanie bardziej namacalny niż wspomniana wyżej Colombani. Nasze bohaterki różnią się od siebie jak ogień i woda...

Boloorma została zmuszona do zerwania z koczowniczym trybem życia, który uwielbiała, i podjęcia pracy w fabryce włókienniczej. Jest bojaźliwa i gdyby nie jej towarzyszka Xiao Li, która cechuje się odwagą i hartem ducha, zapewne nigdy nie odnalazłaby w sobie na tyle odwagi, aby poszukać szansy na lepsze życie, choć to dzięki nielegalnej migracji. Alessandra, prowadzącej w słonecznej Toskanii luksusowy butik z wełnianą odzieżą, zmaga się z problemami finansowymi. Zasadniczo jednak to Mongołka wyrasta na główną bohaterkę książki. Chinka i Włoszka jawią się jako pomocne dłonie, które odmieniają jej los. Brakowało głębszego ukazania postaci tych dwóch kobiet, ponieważ nie wiemy o nich zbyt dużo, oraz ogólnego dopełnienia niektórych wątków.

Powieść sama w sobie jest raczej nudnawa. Przez większą część książki towarzyszymy dwóm bohaterkom w ich wyczerpującej podróży, a pewien dynamizm akcji pojawia się już pod koniec. Dość sporo w tej książce opisów, co może stanowić o jej sile albo wręcz przeciwnie - irytować, bo to jeszcze bardziej spowalnia fabułę. Jednak na kartach tej książki autorka nie tylko snuje opowieść o walce o marzenia i kobiecej sile, ale porusza również ważne społecznie tematy. Emigracja, wyzysk siły roboczej, masowa produkcja ubrań nie tylko w samych Chinach, ale również przez zakłady kierowane przez Chińczyków w innych krajach... Myślę, że jakkolwiek problem migracji można obecnie rozpatrywać dwojako (przekraczanie granic w miejscach niedozwolonych, bez dokumentów czy z udziałem przemytników jest nielegalne i nie sposób się z tym nie zgodzić; należy jednak wziąć pod uwagę również to, że wiele osób faktycznie potrzebuje azylu w innym kraju lub szuka w nim pracy, a nie pragnie jedynie skorzystać z zabezpieczenia socjalnego oferowanego przez docelowe państwo), to jednak fakt, że zjawisko masowej, nieetycznej produkcji ubrań jest negatywne, nie powinien budzić sprzeciwu. Jako ostateczni nabywcy określonych dóbr i usług powinniśmy zwracać szczególną uwagę na to, gdzie i w jaki sposób zostały one wyprodukowane, wspierać lokalne marki i kierować się etyką. Niestety, łatwo to powiedzieć, a trudniej zrobić - i oczywiście zdaję sobie z tego sprawę. Dzisiaj konsumpcjonizm to nasz chleb powszedni.  Ważna jest jednak świadomość i nawet małe kroki ku lepszemu robią swoje.

Jak zatem widzicie, "Czerwony kaszmir" to jedna z książek, które po przeczytaniu zostawiają nas z pewną refleksją. A takie pozycje cenimy, prawda?

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Moje media społecznościowe - zachęcam do zaobserwowania!
  

Podobne książki:

2 komentarze:

  1. Tak, głównie cenię sobie refleksje po przeczytaniu danej książki. Będę więc miała ten tytuł na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że warto jej dać szansę :)

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy!
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione słowa.
Bardzo lubię długie komentarze, zatem jeśli chcecie napisać coś więcej - śmiało! Przeczytam i odpowiem na nie z przyjemnością :)

Życzę miłych chwil przy odwiedzaniu mojego bloga :)