Niewyjaśnione sprawy, tajemnicze zaginięcia czy niewytłumaczalne zjawiska przykuwają naszą uwagę. Lubimy o nich czytać czy słuchać, zastanawiać się nad nimi i oczywiście snuć własne teorie. Po książkę "Tragedia na przełęczy Diatłowa. Historia bez końca" sięgnęłam na Legimi (jeśli zamierzacie poznać ją również w taki sposób, to po przesłuchaniu audiobooka - albo w trakcie - przejrzyjcie strony z e-booka, aby obejrzeć zdjęcia).
Opisywana w niej sprawa obiła mi się o uszy jakiś czas temu, miałam o niej drobne pojęcie. Pod koniec lat 50. XX wieku grupa turystów zamierzających zdobyć szczyty uralskiej góry Otorten zginęła w okolicznościach, które po dziś dzień nie zostały tak naprawdę wyjaśnione. Historia ta stała się głośna na całym świecie.
Autorka kreśli obraz codzienności w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich: wierności partii, kłopotliwej biurokracji, chaosie, dezinformacji, braku empatii. Pomysł ówczesnych władz, aby zainteresować młodzież turystyką w zamiarze zapobieżenia podłapywania przez nich trendów z Zachodu, w praktyce okazał się żmudną papierologią. Każda ekspedycja obarczona była szeregiem biurokratycznych wymogów, które należało spełnić. Jak się jednak okazuje na przykładzie wyprawy Diatłowa, nie korespondowało to z odpowiedzialnością osób nadzorujących wyprawy: czegoś nie dopilnowano, o czymś zupełnie nie wiedziano, poszukiwania rozpoczęto z opóźnieniem i głównie ze względu na postawę rodzin uczestników.
"Tragedia na przełęczy Diatłowa. Historia bez końca" to kawał dobrego reportażu, który polecam. Opisuje przygotowania do wyprawy, gdzie już zaczynają się pierwsze kontrowersje, i jej przebieg. Przedstawia sylwetki członków - pełen sprzeczności życiorys jednej z osób to kolejny punkt zapalny całej sprawy. Omawia również proces poszukiwań uczestników i śledztwo, które prowadzono. Poznawałam tę książkę z zaciekawieniem i niepokojem. Jej lektura wskazuje na uznanie za najbardziej prawdopodobną przyczynę związaną z czymś, co jednak zachowam Wam do odkrycia podczas lektury, co jednocześnie obarczałoby odpowiedzialnością ZSRR. Jednak hipotezy tej zupełnie nie wzięto pod uwagę podczas wznowienia śledztwa lata później, co rodzi kolejne teorie spiskowe...
Oglądałam kiedyś film na motywach tej historii. Do książki też chętnie bym zajrzała.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będę miała okazję ją przeczytać.
OdpowiedzUsuń