sobota, 17 listopada 2018

Kate Atkinson - "Jej wszystkie życia"





Wyobraźcie sobie przeżywać swoje życie raz za razem, od nowa - rodzicie się, umieracie i... rodzicie się ponownie. Niby fajnie, ale jednak nie do końca. Wasza reinkarnacja miałaby miejsce wciąż w tym samym ciele, a każde nowe życie - w tym samym czasie. Czy kolejne szanse od losu przewidziane są na przeżycie swojego życia jak najlepiej czy może na  próbę zmiany przeznaczenia?





Jej wszystkie życia to książka, której akcja dzieje się w pierwszej połowie XX wieku. Mamy zatem czasy wojenne, ciężkie i przerażające. Nasza bohaterka dorasta i dojrzewa, a my towarzyszymy jej w perypetiach podlegających ciągłym przeobrażeniom. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że historia w miarę upływu czasu przestaje powracać do początku, lecz toczy się dalej, a zmianie na skutek „odrodzenia” bohaterki ulegają niektóre aspekty i sytuacje. Być może właśnie przez to zaczęłam się nieco gubić w narracji – ciężko było ogarnąć, co dzieje się tu i teraz, a co jest już zwyczajnie nieaktualne, gdyż mamy do czynienia z życiem bohaterki po „odrodzeniu”. Książkę należy zatem czytać dość uważnie, by nie doznać odczucia, że „coś tu nie gra”.

     Powieść Kate Atkinson jest fikcją, ale osadzoną w realiach historycznych. W związku z wątkiem wojennym autorka wprowadziła do książki postaci Hitlera i jego żony Evy Braun. Oparcie fabuły w znanych nam z filmów, dokumentów i opowieści z pokolenia na pokolenie czasach pozwala na większe zaangażowanie czytelnika – nie są one odległe ani wykreowane na potrzeby powieści. Z drugiej jednak strony niosą ze sobą smutek i cierpienie, a atmosfera bywa ponura. Nieodłącznym elementem wojny jest również, a może przede wszystkim, śmierć.

     Czy można zmienić losy całego świat czy też nasze przeznaczenie jest nieuniknione? Autorka balansuje na pograniczu beletrystyki, a treści mających pobudzić filozoficzne rozważania. Może powinniśmy doceniać swoje życie takie, jakim jest – ponieważ mogłoby być gorzej? A może mamy na nie większy wpływ, niż przypuszczaliśmy? Spójrzcie, do jakich wniosków potrafi doprowadzić lektura na pozór zwykłej książki ;).

„Nigdy dotąd nie wybrała świadomie śmierci i odchodząc, czuła, że gdzieś pojawiła się rysa, coś pękło, a porządek rzeczy uległ zmianie. Ale już po chwili ciemność zatarła wszelką myśl.”*
_______________________________________________
*K. Atkinson, Jej wszystkie życia, Warszawa 2014, s. 401. 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Wydawnictwu Czarna Owca!

2 komentarze:

  1. Ciekawa pozycja ze względu na filozoficzne podejście do aspektu życia i śmierci i reinkarnacji. No cóż - gdybysmy mieli taka szansę, czy rzeczywiście wykorzystalibyśmy być lepsi w ponownym wcieleniu, czy też bawilibyśmy się i swoim i czyimś życiem.
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że książka budzi aż takie emocje. Takie powieści lubię.

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy!
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione słowa.
Bardzo lubię długie komentarze, zatem jeśli chcecie napisać coś więcej - śmiało! Przeczytam i odpowiem na nie z przyjemnością :)

Życzę miłych chwil przy odwiedzaniu mojego bloga :)