Powodem, dla którego postanowiłam zrecenzować obie te książki zbiorczo jest nie tylko fakt, iż są dziełem pióra jednej osoby, ale również to, że łatwiej będzie mi je zaprezentować poprzez poniekąd odniesienie ich do siebie. Być może nie powinno się oceniać książki przez pryzmat innej, ale nie do końca o to mi chodzi. Wyjaśnienie wyniknie z recenzji, przedstawię wpierw fabułę obu pozycji.
Za zamkniętymi drzwiami przedstawia historię pozornie
perfekcyjnego małżeństwa Grace i Jacka. W zasadzie nikt nie domyśla się, że za
tytułowymi zamkniętymi drzwiami domu życie może wyglądać zupełnie inaczej, niż
to się na pozór i na zewnątrz wydaje. Na skraju załamania z kolei traktuje o kobiecie imieniem
Cass, która po wydarzeniach pewnego deszczowego wieczoru nie może odnaleźć
wewnętrznego spokoju. Stanowi temu nie pomaga fakt, iż jej matka cierpiała na
demencję starczą – nasza bohaterka obawia się poddaniu tej chorobie. Co jest
prawdą w tym pełnym napięcia, a pozbawionym zaufania świecie Cass?
Trochę ciężko zrecenzować książki, co do których nie chce
się zdradzać więcej niż ujawniono w opisie na tylnej okładce (a ja wolę chyba nawet
przedstawiać fabułę tylko w niezbędnym minimum; jakiś czas temu zajrzałam do
swoich starych recenzji, tych pierwszych, początkowych, kiedy jeszcze nie
miałam dużego doświadczenia z blogowaniem o książkach – losie, ile spoilerów!
wybaczcie, teraz zmądrzałam ;)). Pierwszą książką, po którą sięgnęłam, była Na
skraju załamania. Zaintrygowała mnie fabuła, w związku z czym zdecydowałam się
zamówić właśnie ten tytuł. Z kolei Za zamkniętymi drzwiami nie porwało mnie
opisem; udało mi się „dorwać” ją dopiero w bibliotece. Obie książki sklasyfikowane
są jako thrillery psychologiczne – skupiają się zatem na psychologicznych aspektach
działania bohaterów. I jeśli przyjrzeć się fabule pod tym właśnie kątem –
autorka dość dobrze poradziła sobie z wykreowaniem sytuacji, w których główną
rolę odgrywa psychika mająca wpływ na całe postępowanie bohaterów.
Jeśli chodzi
o Za zamkniętymi drzwiami, pozwolę sobie najpierw przytoczyć cytat, z którym
się zgadzam. Publishers Weekly napisał o tej książce tak:
„Porywający debiut! Przerażenie, które czuje Grace, jest zaraźliwe, klaustrofobiczna atmosfera zagęszcza się, a niepokojąca gra w kotka i myszkę zmierza do przerażającego i niespodziewanego finału”.
Podobne wrażenia towarzyszyły i mi w trakcie lektury.
Naprawdę czułam tę klaustrofobiczną
atmosferę – książka pochłaniała mnie dosłownie, fabuła jakby przedostawała
się z jej kart do prawdziwego życia, próbując wciągnąć w ciasnotę i klimat lęku.
Nie potrafię chyba opisać lepiej tego uczucia, ale jak widać, nie tylko ja go
doświadczyłam – to aż niepokojące, ale i świadczy o świetnym kunszcie pisarskim
autorki. Wyobraźcie sobie – stworzyć książkę, która faktycznie wciąga Was w
swoją atmosferę i wydaje się Wam, jakbyście uczestniczyli w koszmarze przeżywanym
przez główną bohaterkę. Choć dość długo czytałam tę książkę i miałam wrażenie
nieco męczenia jej, to w którymś momencie akcja rozkręciła się na tyle, że
wprost nie dało się od niej oderwać. Dosłownie – chciałam już, teraz, natychmiast,
wiedzieć co wydarzy się na koniec i w jaki sposób autorka poprowadziła finał
tej historii. Szczerze, nie pamiętam, czy miałam podobnie przy lekturze Na
skraju załamania, ale podejrzewam, że tak było, bo i tam oczywiście historia
nabiera tempa z upływem czasu i nie możemy doczekać się jej wyjaśnienia. Nie
oszukujmy się, jednak w zdecydowanej większości książek się tak dzieje ;).
Jedna z osób, które obserwuję na Instagramie, opowiadała o swoich
wrażeniach z lektury tych książek. Przeczytała je w odwrotnej kolejności niż
ja, ale polecała przeczytać najpierw Na skraju załamania, a dopiero potem Za
zamkniętymi drzwiami – a to ze względu na to, iż ta druga książka w jej opinii
okazała się lepsza. Właśnie w takiej kolejności sięgnęłam po te tytuły, jednak
nie z powyższego powodu (wyjaśniałam już wcześniej) – mimo to podzielam stanowisko tej osoby. Myślę, że Za
zamkniętymi drzwiami jest bardziej przerażająca, pełna niepokoju i
psychodelicznego nastroju – to niełatwa i wstrząsająca lektura. Na skraju
załamania wydaje mi się nieco lżejsza, może bardziej „codzienna” – tu pierwsze
skrzypce odgrywają lęki bohaterki, która nie może odnaleźć się w
rzeczywistości. Z kolei w debiucie autorskim B. A. Paris odczuwany przez czytelnika niepokój
jest nie tylko psychiczny, ale i w pewnym sensie fizyczny, ze względu na wspomnianą
już wcześniej atmosferę klaustrofobii. Jeśli zastanawiacie się, której z tych książek
dać szansę – polecam obie. Raczej również skłaniałabym się do stanowiska, by
najpierw przeczytać Na skraju załamania, a dopiero potem Za zamkniętymi
drzwiami – literacki deser zostawcie sobie na koniec :).
Instagram: @hannamariarita
Kolejność, w jakich wydane zostały książki B.A. Paris w Polsce:
"Za zamkniętymi drzwiami" - 2016
"Na skraju załamania" - 2017
"Pozwól mi wrócić" - 2019
"Dylemat" - 2020
"Dublerka" - 2020
"Terapeutka" - 2021
O tak - zgadzam się w 100 %! Obie książki są świetne, mnie wciągnęły całkowicie, tak jakbym była naocznym świadkiem każdej sceny, stojącą gdzieś z boku i towarzyszącą głównym bohaterkom w ich zmaganiach. Nie da się ukryć, że przeczytałam i jedną, i drugą w ciągu jednego dnia i nocy, bo nie było innej opcji od tej, by skończyć czytać i dowiedzieć się jak się skończy. "Na skraju załamania" przeczytałam już dwa razy w odstępie kilku miesiecy, teraz ponownie sięgnę po tę drugą - "Za zamkniętymi drzwiami", która wg mnie jest najlepszym thrillerem psychologicznym, jaki czytałam do tej pory; bo tylko takie książki lubie czytać.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))