Książka "(Nie)Miłość" zainteresowała mnie swoim opisem. Choć czasem wolałabym nie czytać tego, co wydawca przekazuje czytelnikowi na tylnej okładce lub jej skrzydełku - a to ze względu na to, że bywa, iż taki opis zdradza więcej, niż wydarzy się przez połowę książki - to tym razem właśnie opis stał się zachętą do sięgnięcia po powieść.
Mamy tu z pozoru historię dość przewidywalną. Małżeństwo na rozdrożu. Ona pragnie wolności, czuje się znudzona w dotychczasowym związku, On natomiast już od jakiegoś czasu ma romans z o wiele młodszą od siebie. Dość schematyczne, przyznacie. Żadne z nich jeszcze oficjalnie nie przyznało przed tym drugim, że dalsze udawanie szczęśliwej rodziny - chociażby nawet ze względu na córkę - nie ma sensu. Kiedy jednak Ona w końcu postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i podejmuje ostateczną decyzję, los płata figla i niemalże skazuje nie tylko na dalsze towarzystwo męża, ale również niemalże praktycznie całkowitą od niego zależność. Cecylia ulega bowiem wypadkowi, dość poważnemu, w wyniku którego nie może stanąć na nogi.
Co do samych bohaterów - ich postawa irytowała mnie, a oni sami zdawali się nie wiedzieć, czego ostatecznie chcą od życia. Oboje udawali, byli infantylni. Po jakimś czasie wydaje się, że doznają cudownego małżeńskiego katharsis. A czytelnik przewraca oczami. Jakież to przewidywalne. Żeby jednak nie wyrażać się o tej książce jedynie negatywnie, na plus oceniłabym styl pisania autorki oraz trochę prawd i mądrości życiowych. Takich naprawdę fajnych. Bo faktycznie w małżeństwie z czasem może pojawić się trochę nudy, która wynika z niejakiej przewidywalności, ale to właśnie od głównych zainteresowanych zależy, czy tej przewidywalności się poddadzą, czy raczej będą z nią walczyć.
"(Nie)Miłość" to lektura dość lekka, z gatunku obyczajowych. Myślę, że niewykluczone, iż kiedyś sięgnę po inne książki tej autorki, jeśli będę miała okazję. Nie była to natomiast pozycja, która sprawiła, że "koniecznie muszę". Ot, raczej z czystej ciekawości.
Po lekturze tej książki mam podobne odczucia; bohaterowie nudni aż do bólu i tacy "bezpłciowi"; żadnych silnych emocji, żadnej walki o związek i nagle, tak "ni z gruszki ni z pietruszki" ratują swoje małżeństwo od rozwodu i to w jednej chwili jaka rozgrywa się na jednej stronie książki. Tak - ileś tam stron wprowadzenia, dywagacji na temat małżeństwa i nagle - bach - ostatnia strona rozwiązuje wszystkie problemy tego związku! Ooo - jakie to łatwe!!!
OdpowiedzUsuńNatomiast te prawdy o zaniku więzi małżeńskich, o obojętności w związku, o pojawiającej się wręcz antypatii do męża/żony są jak najbardziej na miejscu ujęte przez autorkę, choć czasami miałam wrażenie, jakby były przepisane z poradników psychologicznych o małżeństwie i problemach związanych z nim.
Serdecznie pozdrawiam:))
100 % racji :)
Usuń