piątek, 12 lipca 2019

Remigiusz Mróz - "Listy zza grobu"

"Listy zza grobu" to druga przeczytana przeze mnie książka autorstwa Remigiusza Mroza. I druga, którą się nie zachwyciłam. Nie wiem, czy mam takie "szczęście", że trafiam na książki Mroza, które zamiast utwierdzić mnie w przekonaniu, że zachwyty czytelników nad jego warsztatem są uzasadnione, prowadzą raczej do głębokiego zastanawiania się nad tym, dlaczego jako pisarz odniósł taki sukces. Przeczytany przeze mnie jako ostatnia w 2018 roku książka "Hashtag" wprawdzie nie był na wskroś zły, bo doceniłam pomysł na fabułę, sama historia zaciekawiła mnie i wciągnęła... Ale zakończenie skomplikowało odbiór całej powieści i stwierdziłam, że potencjał został nie tyle zmarnowany, co niewykorzystany w pełni. Serio, jakby w połowie pompowania pękł balonik.



"Listy zza grobu" również intrygują fabułą, wciągają w tajemnice i wydarzenia rozgrywające się w niewielkiej mieścinie w województwie lubelskim. Wprawdzie fikcyjnej, ale nawet mój rodzinny Zamość pojawia się w książce jako miasto, skąd przyjeżdża prokurator będący jednym z bohaterów. Ale do rzeczy. Już na początku nieco naciągane wydało mi się to, że bohaterowie niczym po nitce do kłębka dochodzą do kolejnych wskazówek i odkrywają nowe karty prowadzące do... No właśnie, do czego? Do rozwiązania całej zagadki? Może rozwiązanie nie istnieje, a bohaterowie wplątali się z zastanawiających przyczyn w niecną intrygę? Może odpowiedzi nie ma, a z każdą kolejną wskazówką pojawia się nowa, i tak bez końca?

Ostatnie kilkadziesiąt stron to jest coś, czego mogłam się domyślić. Czyli totalna abstrakcja. No bo jak inaczej rozwiązać całą zagadkową historię? O RANY. Wyobraźni panu Mrozowi nie brakuje... Ja natomiast znowu mogę skwitować, że zakończenie jest po prostu błahe. I zamiast wielkiego WOW jest wielkie SERIO? Przynajmniej nie mamy do czynienia z totalną grafomanią, bo język książki jest dobry i nie ma wulgaryzmów na co drugiej stronie. Bohaterów też raczej da się lubić, a nawet po cichu im kibicujemy, mimo świadomości, co kto ma za uszami. Nie jestem natomiast w stanie bezapelacyjnie polecać tej książki wszem i wobec, ponieważ nie jest świetna, a raczej przeciętna.

Dam jeszcze szansę Mrozowi, bo wypożyczyłam ostatnio całą serię "W kręgach władzy", wobec czego... zobaczymy. Może odkryję w końcu, czemu zaczytuje się w nim połowa użytkowników polskiego Instagrama ;-). A przy okazji, zapraszam do obserwacji mojego konta - KLIK - tam również dzielę się  opiniami na temat przeczytanych książek - krótko, zwięźle i na temat.


Inne książki Mroza w mojej opinii:
Hashtag | Wotum nieufności | Większość bezwzględna | Władza absolutna | Kasacja

2 komentarze:

  1. I tu też muszę przyznać Ci rację, co do interpretacji tej fabuły. W zasadzie mam podobne odczucie co to tego, że tak świetnie zapowiadająca się na początku książka, już po iluś tam stronach rozczarowuje swoją naiwnością i zbyt łatwym rozwiązaniu całego tego "zamieszania". Może gdyby książki te nie były takimi "cegłami", może rozwiązanie ograniczało by się do minimum, pewnie zyskało by na sensowności. Tak jak napisałaś - świetny początek i "balonikowy" koniec:)))
    Ja zapewne czytać książek Mroza już nie zamierzam, bo w sumie po co tracić czas, gdy rzeczywiście są świetniejsze pozycje do przeczytania. Chociażby dwa ostatnio przeczytane przeze mnie thrillery - "Nigdy nie zapomnisz" Kathryn Croft i "Powiedz, że jesteś moja" Elisabeth Noreback" - choć w tej ostatniej spodziewałam się dłuższego wątku zakończenia, wywarły na mnie znacznie większe wrażenie, niż Remigiusz Mróz.
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, zakończenie "Powiedz, że jesteś moja" spowodowało u mnie właśnie niedosyt. Chciałabym choć jeden rozdział z perspektywy późniejszej, np. kilku miesięcy po wydarzeniach.

      Usuń

Drodzy Czytelnicy!
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione słowa.
Bardzo lubię długie komentarze, zatem jeśli chcecie napisać coś więcej - śmiało! Przeczytam i odpowiem na nie z przyjemnością :)

Życzę miłych chwil przy odwiedzaniu mojego bloga :)