sobota, 2 listopada 2019

Ken Mogi - "Ikigai. Japońska sztuka szczęścia"

Książki dotyczące szeroko rozumianej sztuki szczęścia szturmem podbijały swego czasu listy literackich bestsellerów i były mocno promowane w rozmaitych miejscach w Internecie. Niedawno mieliście okazję przeczytać, co sądzę na temat najpopularniejszej z nich, pod tytułem "Hygge. Duńska sztuka szczęścia" autorstwa Marie Tourell Søderberg, a tym razem przedstawiam Wam filozofię rodem z Kwiatu Kwitnącej Wiśni. "Ikigai. Japońska sztuka szczęścia" już samą składnią tytułu nawiązuje do książki, od której wszystko się zaczęło. Tyle że publikacja Kena Mogi jest o tyle... lepsza (jeśli już mielibyśmy porównywać, choć to też dość niefortunne w tym akurat przypadku słowo) od tamtej, iż nie jest zbiorem wypowiedzi czy przepisów na jedzenie i... życie (sic!), ale publikacją wzbogaconą zapewne głębokim researchem przeprowadzonym przez autora, japońskiego neurobiologa.


Nie udało mu się jednak mnie zachwycić - co więcej, miałam wrażenie marnowania czasu przy lekturze tej książki i w pewnym momencie, po przeczytaniu kilkudziesięciu stron, odłożyłam ją z zamiarem niewracania do niej. Przemogłam się jednak, a może wymusił to mój wewnętrzny głos nakazujący mimo wszystko doczytać tę pozycję. Doczytałam zatem i niewiele wyniosłam z lektury. 

Podobnie jak przy "Hygge" nie mogłam się skupić i wkręcić w klimat. Potencjał jest spory, bo zaintrygowała mnie tematyka. Wydaje mi się jednak, że książka nie ma sztywnych ram, a jest jedynie zbiorem różnych opowieści, tradycji czy przykładów, w jaki sposób można odnaleźć czy poczuć ikigai w swoim życiu, a przy tym pisana jest językiem, który nie ułatwia wczucia się w treść. Zabrakło mi głębszego wejścia w sferę japońskiej kultury - fragmenty, gdzie autor ją przemycał, chociażby w przypadku nastawienia mieszkańców tego państwa do religii, podobały mi się bardziej, były ciekawsze i bardziej wciągające niż suche fakty. W gimnazjum przeżywałam niemałą fascynację Krajem Kwitnącej Wiśni, jednak nie zgłębiłam kultury japońskiej na tyle, by była dla mnie czymś, o czym mogłabym opowiadać godzinami, sypiąc rozmaitymi ciekawostkami, jakbym wyciągała je z przysłowiowego kapelusza. Dlatego być może czytelnik, który już ma pewne pojęcie o tamtejszym stylu życia lepiej przyswoi to, co chciał przekazać autor. Bo ja też chyba nie do końca po prostu go zrozumiałam. Owszem, mamy podane na tacy pięć filarów filozofii ikigai (na przykład zaczynanie od rzeczy małych czy harmonię i trwanie), natomiast... to wszystko oscyluje wokół znanych nam frazesów. Zaakceptuj siebie. Doceniaj małe chwile szczęścia. Działaj, by odczuwać satysfakcję wewnętrzną, a nie dla poklasku wśród tłumu. Brzmi zupełnie znajomo i zupełnie pusto jednocześnie, bo ja osobiście odczuwam już po prostu przesyt takimi hasłami. Zewsząd sypią się wyświechtane maksymy, udajemy, że się z nimi utożsamiamy, a tak naprawdę żyjemy po swojemu, często sprzecznie z tym, co głosimy na zewnątrz. Wiecie zapewne, o czym piszę. Te głębokie frazesy atakują nas zewsząd, w ostatnim czasie przede wszystkim z mediów społecznościowych.

Wydaje mi się, że książki o sztuce szczęścia nie są dla mnie. Nie przekreślam ich całkowicie, natomiast nie widzę sensu, dla którego powstały. Być może dla niektórych czytelników staną się wskazówką, jak doceniać ulotne chwile czy poszukiwać radości w momentach codziennego życia, natomiast nie kupuję ani wspomnianych frazesów, ani formy, w jakiej się je przekazuje.

Polecane posty o podobnej tematyce: #szczęście.
Moje media społecznościowe:
 

12 komentarzy:

  1. Książka w podobnym klimacie co poprzednia - nigdy o niej nie słyszałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki specyficzny gatunek ;)

      Usuń
    2. Teraz czekamy na książkę "polska sztuka szczęścia" xD

      Usuń
  2. Ja czasem sięgam po takie propozycje. Probuję wyciągnąć garstkę wniosków do swojego życia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre podejście :). Może też powinnam na tym skupić uwagę.

      Usuń
  3. Czyli - kolejny poradnik "Jak być szczęśliwą"?
    Przypomniało mi się takie powiedzonko z lat młodzieńczych:
    "Pytanie: Jak się czujesz? Odpowiedź - No tak po japońsku - yako tako";
    Serdeczności i buziaczki:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie czytam tego typu książek, więc nawet nie mogę wypowiedzieć się w temacie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie znam, ale też nie zamierzam poznawać :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Omijam szerokim łukiem wszelkie książki mówiące jak osiągnąć szczęście. Nie przemawiają do mnie poradniki ani inne tego typu teksty, tej również nie zamierzam czytać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Obawiam się, że szczęścia nie da się nauczyć z żadnego podręcznika. Aczkolwiek dzięki modzie na Hygge zakochałam się wystroju wnętrz opierającym się na drewnie i absurdalnej ilości koców, swetrów i puszystych dywanów, więc może i z tej japońskiej filozofii coś dla siebie wyciągnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również bardzo się taki wystrój podoba, to muszę przyznać :D.

      Usuń

Drodzy Czytelnicy!
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione słowa.
Bardzo lubię długie komentarze, zatem jeśli chcecie napisać coś więcej - śmiało! Przeczytam i odpowiem na nie z przyjemnością :)

Życzę miłych chwil przy odwiedzaniu mojego bloga :)