Podobno potrzeba rozmów z nieznajomymi to potrzeba... intymności. Innej, niż ta, którą zazwyczaj rozumiemy pod tym słowem. To tak zwana intymność uliczna. Podobno też jesteśmy bardziej skłonni otworzyć się przed nieznajomymi, ponieważ nie boimy się tego, jak nas ocenią, co sobie pomyślą, czy przekreślą nasze towarzystwo. A zwierzając się z osobistych uczuć i przemyśleń jesteśmy w stanie sprawić, że druga osoba - choć kompletnie nam nieznajoma - będzie skłonna podzielić się własnymi doświadczeniami i otworzyć się przed nami na zasadzie wzajemności. Te przedziwne mechanizmy rządzą się być może swoimi własnymi prawami i okazuje się, że kontakt z nieznajomymi może przynosić dobre skutki dla naszego życia.
Lektura tej książki nie do końca jednak ukazała mi korzyści związane z poczynieniem krótkiej, być może przyjemnej pogawędki z kimś, kogo widzę zapewne pierwszy i ostatni raz. Oczywiście, przełamanie przez nas pewnych schematów ukazuje w nas to, co wydaje się zanikać - człowieczeństwo. To miłe zamienić z inną osobą kilka słów. Tymczasem coraz bardziej zatracamy się w świecie mediów społecznościowych, ukrywamy się za ekranami rozmaitych urządzeń elektronicznych i nagle wymiana krótkiego "dzień dobry" w windzie wydaje się czymś nowym, wręcz obcym. A przecież w świecie przed nastąpieniem technologicznego boomu nie było w tym nic dziwnego...
Niewątpliwie są w nas pewne bariery, jakiś strach przed kontaktem z osobami obcymi. I ja również ten strach odczuwam. Nie podobają mi się przeciągłe spojrzenia, jakimi obdarzają mnie nieraz mijający mnie ludzie (głównie mężczyźni), nie zawsze jestem chętna do rozmowy i czasem jedyne, na co mnie stać, gdy wchodzę do windy to właśnie rzucenie wspomnianego "dzień dobry", po którym następuje zazwyczaj pełne niezręczności milczenie aż do momentu opuszczenia dźwigu na docelowym piętrze budynku.
Autorka wplata w treść wyniki różnych badań, dzieli się historiami z własnego życia czy eksperymentami przeprowadzanymi przez jej studentów. Troszkę jednak zagubiłam się w tej książce, a jej główna idea umknęła mi pośród kart zapełnionych nie do końca dla mnie przystępnym językiem. Z ciekawością czytałam wzmianki o kontaktach międzyludzkich w różnych kulturach czy sytuacjach, jednak było ich niewiele... Krótko mówiąc - nie przemówiła do mnie idea autorki. Chyba właśnie język pisania był głównym tego sprawcą. Na końcu książki znajduje się rozdział poświęcony ekspedycjom - czyli generalnie propozycjom działań, jakie możemy zrealizować, by przełożyć teorię na praktykę. Nie przekonały mnie one jednak, ale skoro najpierw nie kupiłam tekstu, jak miałabym poczuć chęć aktywności? Miałam nieco inne oczekiwania wobec tej książki i jak to zwykle bywa, nastawienie a rzeczywistość okazują się różne...
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Relacja.
Polecane posty o podobnej tematyce: #TED Books.
Moje media społecznościowe:
Hm... czy rozmowa z kimś zupełnie obcym na ulicy jest wymagana? No nie wiem.. to też trochę tak jakby komus się narzucać a nie każdy może mić na to ochotę... inni sami zaczepiają, rozmowa zaczyna się kleić, układać i tak mija kilka minut lub np. cała podróż autobusem. Faktem jednak jest ze obecnie ludzie rozmawiają przez facebooka i telefon za pomocą sms-a to straszne... zastanawiam się czy ludzkość jeszcze potrafi tak naprawdę rozmawiać a nie tylko udawać, że ze sobą rozmawia, tak od niechcenia
OdpowiedzUsuńMasz rację, czasem można się zwyczajnie komuś narzucić. I o to autorce nie chodziło, ale w dzisiejszych czasach wcale nie wiadomo, czy uda się przywrócić te "zdrowe" kontakty międzyludzkie... Dlatego temat jest generalnie trudny i poza sytuacjami, w których rozmowy nawiązują się - jak to ujęłaś właśnie - od niechcenia, jest niezwykle ciężko o interakcje.
UsuńWydaje mi się ze wszystko zależy od nas... trzeba zacząć próbować małymi kroczkami... zacząc od rodziny - rozmawiać przy stole wspólnych posiłkach a nie tylko i wyłacznie z nosem w telefonie. Kiedyś było niedopuszczalne aby o urodzinach przypominał facebook i na zyczeniach złożonych w necie skończyły się relacje. To przykre :(
UsuńWłaśnie, tu też jest pole do polemiki - czy przy takich problemach w komunikacji z najbliższymi nam osobami jesteśmy w stanie otworzyć się na innych - tych nieznajomych? Czy może właśnie łatwiej jest nam rozmawiać z obcymi? Teoretycznie spotykamy się jeden jedyny raz w życiu. Tak jak pisała autorka, jest potrzeba "intymności ulicznej", czasem łatwo zwierzyć się z uczuć i doświadczeń tym osobom.
UsuńJednak lektura rodzi pewne rozważania!
NA te pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Każdy jest inny, każdy ma inne doświadczenia, myśli, wyzwanane zasady i inaczej postępuje w zyciu... Trudne pytania do przemyślenia w samym sobie.
UsuńSzkoda, że język jest mało przystępny. Coś w tym jednak jest, że czasami łatwiej jest zwierzyć się obcej osobie, niż tej bliskiej.
OdpowiedzUsuńChyba nie zrozumiałabym tej książki. Nie jestem dobra w prowadzeniu rozmów z ludźmi, których nie znam lub znam słabo więc staram się ich unikać, z domu nie wychodzę bez słuchawek w uszach, więc raczej taka sytuacja mnie nie spotka :D
OdpowiedzUsuńJa też raczej stronię od kontaktu z ludźmi ;P.
UsuńHm - takie nawiązanie kontaktu z obcymi sobie ludźmi nie do końca do mnie przemawia, choć ja nieraz nie mam z tym kłopotu, szczególnie gdy czekam na wizytę u lekarza:)) Choć gdy tylko ta osoba zaczyna opowiadać o swoich chorobach, to niestety - raczej kończę ten kontakt i wyciszam konwersację. A trzeba przyznać, że w poczekalni u lekarza tylko takie słyszy się rozmowy...
OdpowiedzUsuńW czasie podróży bardzo nie lubię, gdy ktoś mnie zagaduje, chce porozmawiać.
Irytuje mnie to i jestem raczej rozdrażniona i zła, że ktoś chce mi przerywać błogi czas podróży.
Tak, są miejsca, gdzie faktycznie takie rozmowy dość naturalnie nawiązują się same - jak właśnie poczekalnia u lekarza czy autobus.
UsuńChoć sama nie zwierzyłabym się obcym ze swoich problemów, to dostrzegam w tym potencjał do ich rozwiązywania. Bliscy zwykle natychmiast oceniają, niejednokrotnie zmuszają do zastosowania ich rozwiązań, a także, co gorsza, opowiadają o naszych intymnych zwierzeniach innym członkom rodziny.
OdpowiedzUsuńO tak, a to zdecydowanie obniża nasz poziom zaufania do nich.
UsuńNo nie wiem, raczej nie przemawia do mnie ta książka, wątpię, żebym po nią sięgnęła :)
OdpowiedzUsuń