Dwudziestoczterogodzinne, a czasem i dłuższe, dyżury w szpitalu. Reanimacja za reanimacją, wyrywanie kolejnych osób wprost ze szpon śmierci. Absurdalne decyzje Narodowego Funduszu Zdrowia, niepoparte żadnymi przepisami prawa.
Bunt. Zagubienie. Agonia.
Ciężko. Naprawdę ciężko czyta się książki przepełnione takim bólem, strachem, zmęczeniem, niesprawiedliwością i cierpieniem. A jeszcze gorzej, gdy ma się świadomość, że to nie jest fikcja literacka, a autor nie puścił wodzów fantazji i świat, w którym dzieje się tak źle to czysta utopia, surrealistyczny wymysł. Bo oto Polska właśnie i nasz "cudowny" system opieki zdrowotnej.
Reportaż Pawła Kapusty bardzo przypominał mi książki z serii "Mali bogowie", również będące zapiskami dotyczącymi polskiej służby zdrowia, które czytałam tego roku. To lektura przejmująca i skłaniająca do wielu refleksji, a przede wszystkim zaś pozwalająca zrozumieć, że wszyscy - i pacjenci, i pracownicy sektora medycznego - jesteśmy jedynie zakładnikami systemu. W przypadku "Agonii" autor nie zamknął się jednak stricte na rozmowy z lekarzami, pielęgniarkami, ratownikami medycznymi czy pacjentami. Rozdział przedostatni poświęcił funkcjonariuszom służby więziennej i generalnie temu, jak w zakładach karnych wygląda ratowanie ludzkiego życia lub... przeciwdziałanie symulanctwu (podobno więźniowie nagminnie pozorują choroby, próbują wyłudzać rozmaite lekarstwa). Natomiast w ostatnim rozdziale opowiedział o Gostyninie, który w założeniu miał pełnić rolę ośrodka terapeutycznego, gdzie już po odbyciu kary przebywaliby skazani za najcięższe przestępstwa - tzw. "bestie", niebezpieczni dla społeczeństwa. Gostynin stał się jednak "miejscem jak z chorego snu", z którego próżno szukać z niego wyjścia...
Z kart książki wyłania się przede wszystkim rozpaczliwa walka o prawa człowieka. O godność. O pomoc. O życie. Tak, jak "Mali bogowie" pozwoliły poszerzyć punkt widzenia i dostrzec pewne problemy, również "Agonia" utwierdziła mnie w przekonaniu, że system opieki zdrowia sam jest chory do szpiku kości. I wydaje się, że wręcz chory nieuleczalnie...
Polecane posty o podobnej tematyce: #medycyna.
Moje media społecznościowe:
Temat szpitali omijam... złe wspomnienia :(
OdpowiedzUsuńJa jestem generalnie hipochondrykiem i gdy czytam takie książki, od razu czuję się chora. Szpitale też źle mi się kojarzą.
UsuńDlatego takich nie czytam
UsuńSystem opieki zdrowotnej chory jest już kilkadziesiąt lat -to choroba przewlekła i wcale się nie dziwię, że uzdrowić się nie może; a raczej - i tu byłabym skłonna się do tej tezy przychylić - nie chce. To polityka. To mnóstwo pieniędzy idące za pacjentem, ale nie tam gdzie trafić powinny. Pacjent jest ostatnim ogniwkiem w tej skali. I to najsłabszym.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Trafne podsumowanie!
UsuńMówią, że trzeba mieć końskie zdrowie, żeby w Polsce chorować. Wychodzi na to, że żeby leczyć również.
OdpowiedzUsuńSzczególnie silną psychikę...
UsuńCzytałam. Mocna rzecz.
OdpowiedzUsuń