Bardzo lubię thrillery i z chęcią sięgam po książki kwalifikujące się do tego gatunku literackiego. "Rozgrywka" zaintrygowała mnie... do czasu, gdy jedna z dziewczyn, które obserwuję na Instagramie, przyznała, że ta książka wydaje jej się zabawna. Być może to właśnie ta opinia wpłynęła na przebieg lektury tej pozycji. Muszę przyznać, że nie za bardzo wiem, co o niej powiedzieć!
Główni bohaterowie to pięcioro znajomych, którzy spotykają się w górskim ośrodku po dziesięciu latach, by uczcić pamięć swojej koleżanki, która wówczas zginęła w dość tajemniczych okolicznościach. I może to właśnie rozwikłanie tych okoliczności stanowi prawdziwy powód ich spotkania? W swojej debiutanckiej powieści Allie Reynolds przeplata czas akcji - wydarzenia z teraźniejszości następują na zmianę z tymi z przeszłości. Uczciwie przyznaję, że odczuwałam pewne napięcie i cała ta otoczka opuszczonego ośrodka ukrytego gdzieś pośród majestatycznych szczytów Alp zmroziła mi trochę krwi w żyłach.
Całość jednak ostatecznie sprowadza się do klimatu niczym w dreszczowcu klasy B, emitowanym wieczorami w telewizji. Bohaterowie mają po trzydzieści lat na karku, a zachowują się dość dziecinnie. Nie chcę tu oczywiście powiedzieć, że trzydziestka to jakaś magiczna granica, po której przekroczeniu ludzie w magiczny sposób stają się poważni, ale jednak już następuje pewne zerwanie z infantylnością. Zakończenie książki nie jest wielkim zaskoczeniem, choć przyznam, że w trakcie lektury kilkukrotnie zmieniałam swoje typy.
Czy zatem polecam? I jeśli tak, to komu? Powiem tak... Są zdecydowanie lepsze thrillery - takie, przy których włoski na karku serio staną Wam dęba i poczujecie dreszcze. "Rozgrywkę" czyta się szybko, ale jest to książka, o której równie szybko raczej zapomnicie ;).
Czasami sięgam po ten gatunek literacki, zwłaszcza jeżeli nie jest on zbyt mroczny, więc może i tej powieści dam szansę.
OdpowiedzUsuń