Gdy myślimy o książkach idealnych na jesień, to poza klasyką, która nierozerwalnie kojarzy się z tą porą roku (wiele pozycji z tej półki jest dość pokaźnych, a duża liczba stron perfekcyjnie nadaje się na długie wieczory; poza tym nierzadko mamy do czynienia z nieco mrocznym klimatem historii), stawiamy również na literaturę grozy. Duchy lub inne paranormalne stworzenia, opuszczona okolica, gęsta atmosfera...
Słowem - a w zasadzie dwoma - niepokojący klimat.
Jeśli macie ochotę na książkę, w której główna bohaterka z duchami ma do czynienia na co dzień (zwłaszcza z takim jednym, który przedstawia się jako jej "najlepszy przyjaciel, wspólnik jej zbrodni, wytrawny znawca komiksów"), ale w lżejszym wydaniu, sięgnijcie po pozycje z trylogii "Miasto duchów" Victorii Schwab.
Właśnie przeczytałam ostatni tom tej serii, zatytułowany "Most dusz". I tu na początek mała ciekawostka, disclaimer - przygodę z tym cyklem rozpoczęłam od drugiej części, czyli "Korytarz kości". Pierwsza wciąż pozostaje dla mnie w kategorii książek nieprzeczytanych, ale powtórzę swoje słowa z recenzji wspomnianego tomu - nie przeszkadzało mi to bardzo w trakcie lektury. Raczej chodzi o dopięcie znajomości serii, nadrobienie tej zaległości i dokładne poznanie początku historii. Tu zarzucę żarcikiem sytuacyjnym - aby nie pozostawiać niedokończonych spraw na Ziemi 😉😉.
"Most dusz" to rozrywka dla osób, które lubią opowieści z dreszczykiem w lekkiej wersji. Historię Cassidy, która potrafi przenikać do Międzyświata i zajmuje się odsyłaniem duchów, czyta się dość szybko. Pomaga w tym zarówno sprawna narracja, jak i samo wydanie (sporo światła na stronach, każdy rozdział jest oddzielony od poprzedniego kartką z grafiką). W tym tomie przekonujemy się o sile przyjaźni, a ponadto autorka przemyca przesłanie o kruchości życia. W trakcie lektury "Mostu dusz" sądziłam, iż zakończy się zupełnie inaczej, niż to się faktycznie okazało. To ostatni tom serii, w związku z czym myślałam, że Victoria Schwab pokieruje losami bohaterów tak, że z oczu poleje mi się wodospad łez. Wzruszyłam się wprawdzie na jednym fragmencie, ale ostatecznie zakończenie było, jak wspomniałam, inne od moich wyobrażeń. Dziwne w sumie, że przy nich trwałam, bo na bookstagramie widziałabym emocjonalne słowa innych na temat tej lektury, gdyby i im przyszło się wzruszyć.
Bardzo lubię książki z takim niepokojącym klimatem, więc nie mówię jej nie.
OdpowiedzUsuńChętnie się za nią rozejrzę
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam jej w planach, ale na pewno warto ją poznać.
OdpowiedzUsuń