sobota, 31 października 2020

C. J. Tudor - "Zniknięcie Annie Thorne"


C. J. Tudor potrafi wspaniale budować nastrój grozy 😱. Pamiętam, jak wielkie wrażenie pod tym kątem wywarła na mnie lektura "Kredziarza".

I "Zniknięcie Annie Thorne" jest w zasadzie książką bardzo podobną do poprzedniczki. Sekrety małego miasteczka, grupa przyjaciół z dzieciństwa, tajemnicze wiadomości. Mroczny klimat i niewyjaśnione okoliczności. Nie wiem jednak, co sądzić o koncepcji, którą zaprezentowała autorka 🤔. Mam wrażenie, że to czytelnik musi dopowiedzieć sobie pewne kwestie sam, i nigdy takie rozwiązanie do mnie nie przemawiało. Czuję, że nie wszystko zostało wyjaśnione, a zdecydowanie wolę, gdy to autor doprowadza wątki do końca. W tym przypadku C. J. Tudor rzuciła nieco wyzwanie wyobraźni czytelnika. I mimo że ta jest u mnie chyba dość bujnie rozwinięta, wolę gdy wyjaśnienie mam czarno na białym. Potem mogę się z nim ewentualnie nie zgodzić 🤭.

W recenzji "Kredziarza" napisałam, że główna koncepcja tamtej książki wydaje mi się wprowadzona jedynie dla podbicia efektu wow. Tu jest trochę inaczej, bo uważam, że sama idea ma sens - natomiast tak jak wspomniałam, potrzebuję głębszego wyjaśnienia, aby całość fabuły się rozjaśniła.
 
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca!

Moje media społecznościowe:
  

1 komentarz:

  1. Mam w planach "Kredziarza", więc zobaczymy, czy wspomniany przez Ciebie nastrój grozy również i mi się spodoba. :)

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy!
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione słowa.
Bardzo lubię długie komentarze, zatem jeśli chcecie napisać coś więcej - śmiało! Przeczytam i odpowiem na nie z przyjemnością :)

Życzę miłych chwil przy odwiedzaniu mojego bloga :)