piątek, 17 września 2021

Mira Marcinów - "Bezmatek"

Haneczkie czyta blog

Ależ mam mętlik w głowie. Jestem rozdarta, co mam o tej książce sądzić. Zastanawiam się, czy cokolwiek we mnie poruszyła. W trakcie lektury miałam pewne refleksje, ale pojawia się pytanie, czy autorce udało się w namacalny sposób przekazać emocje, jakie targały nią po stracie matki, czy może raczej sama tematyka pobudziła pewne myśli, bo dziwnym byłoby, gdybym przeszła przez lekturę bez nich? Odpowiedź - raczej to ostatnie.

A poza tym jak ocenić książkę, która stanowi zbiór intymnych zapisków o umieraniu bliskiej osoby, o tym, jak niełatwo się z tym pogodzić i wrócić do życia? Czy w ogóle wypada? Czy to książka dla każdego, czy dla tych, którzy podobnie jak jej autorka, zmagają się z bólem straty, z poczuciem osamotnienia, z niedającą się ukoić żałobą?

Trudno czyta się książki o stracie i związanymi z nią emocjami. A taką jest właśnie "Bezmatek". Debiut prozatorski Miry Marcinów, który tak często pojawiał się na bookstagramie, że gdy nadarzyła się okazja, aby zapoznać się z tą pozycją - natrafiłam na nią bowiem w bibliotece - skorzystałam z niej. Przed lekturą można się na początku obawiać, czy będzie mocna, czy nie przytłoczy nas emocjami przelewanymi na stronach. Boimy się śmierci, ale jednocześnie czytamy o niej często - wszak to obok miłości chyba najczęściej pojawiający się w literaturze motyw, wykorzystywany na wszelkie możliwe sposoby. Być może w ten sposób też się z nią trochę oswajamy.

"Bezmatek" to zaserwowane w nietypowej formie (niewiele tekstu, czasem zaledwie jedno zdanie) studium życia osoby, która próbuje poradzić sobie ze stratą. Narratorka, której dzieciństwo nie było usłane różami (bieda, alkoholizm, niepełna rodzina) wydaje się idealizować matkę po jej śmierci. Pisze o wzajemnej zależności: "Lubiła to, że była moją heroiną. A ja lubiłam myśleć, że też jest ode mnie uzależniona". W autorce mieszają się wszelkie emocje. Jest żal, smutek, niedowierzanie. Są pytania, wątpliwości, pozornie sprzeczne komunikaty. Cały wachlarz tego, z czym zmaga się człowiek po stracie bliskiej osoby. Jest też trochę humoru - czarnego humoru, którym zapewne narratorka rozładowuje napięcie. Jak na przykład w takim fragmencie:
"A w nagłówku jak by to wyglądało? Co pisałyby tabloidy o śmierci mojej matki i o moim smutku? (...)
Co się stało: córka o śmierci matki: łajdactwo!
Żenada! Nie chorowała, a umarła na chorobę".
Wracamy do punktu wyjścia, czyli do próby oceny tej lektury. Widziałam na portalu LubimyCzytać, że wiele osób nie podjęło się jej - zrezygnowało z wystawiania gwiazdek ze względu na to, że jest to książka na wskroś osobista. Recenzenci podzielili się w zasadzie na dwa obozy: czytelników poruszonych lekturą oraz tych, którzy nie poczuli emocji autorki i... delikatnie mówiąc, "Bezmatek" im się nie spodobał. Ja chyba plasuję się gdzieś pomiędzy - nie jestem zachwycona, ale też nie obrzucę tej książki błotem.

Moje media społecznościowe - zachęcam do zaobserwowania!
  

Podobne książki:

3 komentarze:

  1. Osobiście jestem zaintrygowana tą pozycją...

    OdpowiedzUsuń
  2. O książce słyszałam wiele naprawdę przeróżnych opinii. I sama też chcę podjąć jakąś decyzję, dlatego na pewno przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy!
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione słowa.
Bardzo lubię długie komentarze, zatem jeśli chcecie napisać coś więcej - śmiało! Przeczytam i odpowiem na nie z przyjemnością :)

Życzę miłych chwil przy odwiedzaniu mojego bloga :)