Czy mieliście okazję wejść do magicznego świata Fantazjany - krainy, która nie ma granic, podobnie jak dziecięca wyobraźnia? Mowa oczywiście o miejscu stworzonym przez Michaela Ende w określanej mianem klasyki literatury dziecięcej oraz zekranizowanej "Niekończącej się historii".
Ja przeczytałam tę książkę w pięknym wydaniu Mamanii (na marginesie, w październiku ubiegłego roku mogliście zapoznać się z moją recenzją innej powieści tego autora, zatytułowanej "Momo").
Czytając "Niekończącą się historię" można odnieść wrażenie, jak bogatą wyobraźnię miał jej autor. Wyobraźnię, która pomogła mu stworzyć liczne zakątki magicznej Fantazjany i niesamowite przygody głównego bohatera książki, chłopca imieniem Bastian. Jest to jednak przykład książki, co do której miałam mieszane odczucia podczas lektury. W ogóle mam wrażenie, że twórczość tego pisarza nie jest najłatwiejsza w odbiorze, choć przeczytałam tylko te dwie - ale jednak chyba najbardziej znane - publikacje, które wyszły spod jego pióra. Wracając do "Niekończącej się historii", w pewnym momencie dłużyła mi się i byłam skłonna twierdzić, że raczej nie jest to książka dla mnie. Z kolei pod koniec zaczęłam dostrzegać w niej pewne cenne morały - autor podkreśla między słowami, jak łatwo możemy paść ofiarą własnych pragnień i zatracić w nich samego siebie oraz jak ważna i cenna jest przyjaźń.
Nie jestem do końca ukontentowana z lektury. Odnosiłam też wrażenie, że nie powinna być ona przeznaczona dla młodszych czytelników, raczej już dla takich nastoletnich. Ostatecznie oceniam ją raczej jako średniaczka.
Ooooo - i to jest sedno w sprawie - oby dobrze zrozumieć przesłanie autora:))
OdpowiedzUsuń