Znacie serię Mała Czarna od Wydawnictwa Albatros? To kolekcja, w której ukazują się powieści kobiece - historie romantyczne, często pełne dobrego humoru lub wywołujące łezkę wzruszenia. "Nie ma tego złego" to pozycja, która dołączyła do tej serii w lipcu, jest więc najnowszą publikacją sygnowaną jej logiem.
Akcja powieści toczy się w Greenwich: amerykańskim miasteczku, w którym bajecznie bogate kobiety dywagują na temat operacji plastycznych, a mężczyźni - a przynajmniej jeden z nich - nie cofają się przed niczym, aby zdobyć upragnioną władzę. Głównymi bohaterkami są trzy kobiety: Emily, Miriam i Karolina. Każda z nich ma własne priorytety, problemy i marzenia, i nie mogłaby bardziej różnić się od pozostałych, a jednak udaje im się nawiązać nić porozumienia, zwaną... kobiecą solidarnością.
Szczerze powiedziawszy powieść ta nie wyróżniła się specjalnie - umieściłabym ją na półce raczej średnich pozycji. Przyznaję, że wprawdzie kilka razy autorce udało się mnie rozbawić, jednak w ogólnym rozrachunku nie widzę tutaj punktu zaczepienia dla wyróżnienia tej książki. Rozstrzygnięcie sprawy, wokół której kręciła się cała fabuła, też nie było do końca satysfakcjonujące: ostatecznie zwycięstwo nie padło łupem samej Emily, która postawiła sobie za cel pomóc wrobionej i upokorzonej Karolinie. "Nie ma tego złego" można potraktować jako typową lekką pozycję czytaną dla rozrywki, choć muszę przyznać, że są na rynku pozycje, które lepiej spełniają ten cel - choćby "Co powiesz na spotkanie?" z tej samej serii, które polecam!
Siegamy po książke z myślą, że da nam jakieś przesłanie albo pomoże w rozwiązaniu i naszych problemów, a nieraz rozczarowujemy się, bo nie spełniła naszych oczekiwań. Tak się stało i z tą pozycją - ale żeby wysnuć taki wniosek i tak trzeba każdą przeczytać - prawda? Buziaczki:))
OdpowiedzUsuńJa się raczej nie skuszę na tę książkę. Nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń