Pierwszy raz miałam do czynienia z prozą Iana McEwana i muszę na początek przyznać, że jest to książka dość... dziwna - w dwojakim tego słowa znaczeniu. Po pierwsze, pisana na pozór chaotycznym językiem, długimi zdaniami, przez co można się gubić w trakcie, a po drugie - specyficzność tej książki tkwi nie tylko w zagadnieniach, jakie autor porusza, lecz również w tym, w jaki sposób to robi. Bo przyznajcie, literatura oscylująca tematyką wokół zabójstw, pedofilii, stosunków kazirodczych może nie jest popularna, ale istnieje, i czytając daną pozycję możemy przeżywać całą gamę rozmaitych odczuć - od obrzydzenia, przez strach, po fascynację, co jest zupełnie zrozumiałe. Ale proza McEwana wywołuje jakby wszystkie te odczucia naraz! Niespotykane. Autor wciąga czytelnika tym sposobem prowadzenia narracji, a każde kolejne zdanie na pół strony idealnie oddaje dramaty i doznania bohaterów przedstawianych historii - impulsywność, namiętność, strach, nadzieję. Ukazuje ludzką psychikę, kreśli słowami portrety postaci, obnaża perwersje, jakie kryją się w każdym z nas, nawet jeśli sami nie zdajemy sobie z tego sprawy. Ciekawe, prawda?
Sam autor wspomina we wstępie do wydania, że gdy sięgnął po pewnym czasie do tych opowiadań, używanie "przecinków w charakterze pełnoprawnych kropek" go irytowało. Mogę się zdecydowanie zgodzić z opiniami zamieszczonymi na tylnej okładce - pozwolę sobie przytoczyć: "Pisarstwo McEwana jest jednocześnie i wspaniałe, i... pokręcone" ("Boston Sunday Globe"), "McEwan w magiczny sposób tworzy świat, który może przerażać" (The Village Voice").
Tak, ten świat może przerażać.
Może też fascynować.
Doceniajmy lektury, które mogą wywołać w nas takie uczucia, nawet jeśli tematy w nich poruszane wydają się perwersyjne czy drażliwe.
A ja doceniam też piękne wydanie w twardej oprawie.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros :)
Moje media społecznościowe: