
Olaboga... Dobra, ja bez bicia przyznaję, że nie spodziewałam się po tej książce fajerwerków. Czytałam "Prokuratora", czytałam "Komisarza", więc wiem, jaki mniej więcej poziom autorski reprezentuje osoba ukrywająca się pod pseudonimem Pauliny Świst. I wiecie co? Szczerze mówiąc dobrze, że się chowa, bo bycie adwokatem, a zatem zawodem, do którego droga jest dość kręta i wymaga zachowania pewnego poziomu, i jednocześnie oferowanie czytelnikom takiej grafomanii brzmi jak ponury żart. Szkoda tylko, że żartem nie jest.