środa, 31 marca 2021

Weronika Nawara - "W czepku urodzone"



Tak się dziwnie złożyło, że przeczytałam książkę "W czepku urodzone" w ubiegłym roku, napisałam opinię na swojego bookstagrama, ale nie opublikowałam jej tutaj. Nadrabiam więc zaległość! Recenzję delikatnie uzupełniłam, ale w znakomitej większości pozostaje taka sama :).

Gdybym nie bała się krwi i wielu innych rzeczy natury fizjologicznej, chętnie spróbowałabym swoich sił w medycynie. Lekarz, ratownik medyczny, pielęgniarka - to są bardzo piękne zawody z poczuciem misji, a nierzadko i powołania, spełnienia. To jednak również wielka odpowiedzialność, stres, praca ponad siły, a wszystko w ramach... chorego (sic!) polskiego systemu ochrony zdrowia.

Literatura faktu oscylująca tematyką wokół medycyny cieszy się od pewnego czasu dużą popularnością. Schemat zastosowany w książce Weroniki Nawary jest w zasadzie identyczny, jak w pozostałych pozycjach tego typu: składają się na nią wypowiedzi pielęgniarek odnoszące się do rozmaitych aspektów związanych z ich zawodem. Jest też wywiad z lekarzem: autorka chciała bowiem w pełni ukazać relację na linii lekarz-pielęgniarka, dzięki czemu ukazała, że współpraca pomiędzy nimi nie zawsze układa się wzorowo.

Z kart tej pozycji wyłania się dość smutny obraz polskiej ochrony zdrowia - brak szacunku pacjentów do pielęgniarek, a często ich samych do siebie nawzajem, wadliwy system, braki kadrowe... Trzeba naprawdę czuć swego rodzaju powołanie do tego zawodu, on przecież zupełnie nie jest łatwy i przyjemny... Polecam książkę uwadze.

Moje media społecznościowe:
  

poniedziałek, 29 marca 2021

Nowości i zapowiedzi wydawnicze #1

W serii nowości i zapowiedzi wydawniczych na moim blogu znajdziecie propozycje, które zaintrygowały mnie i jeśli będę miała okazję, chciałabym się z nimi zapoznać :)

Zacznijmy od premier marcowych!


1. "Przebudzenie powietrza. Księga pierwsza" - Elise Rova
(Galeria Książki, premiera: 24.03.2021)
W tym przypadku zaciekawiła mnie... okładka. Choć znane jest powiedzenie, aby nie oceniać książki po okładce, to ja zdecydowanie zwracam uwagę na propozycje w przykuwającej wzrok oprawie.

2. "Kobiety, które pragną więcej" - Sylwia Jędrzejewska, Andrzej Depko
(Czarna Owca, premiera: marzec 2021)
Reportaż o życiu seksualnym Polek - to może być coś ciekawego! Jeśli chodzi o książki mniej lub bardziej oscylujące w tym temacie, to w ubiegłym roku czytałam książkę "Seksuolożki. Sekrety gabinetów" - ona jednak opierała się na rozmowach z kobietami wykonującymi zawód seksuologa.

3. "Tkając świt" - Elizabeth Lim
(We need ya, premiera: 23 marca 2021)
Ależ mnie ta książka zaintrygowała! No i podobnie jak w przypadku pozycji zamieszczonej pod nr 1,  okładka przykuła mój wzrok (przypatrzcie się sami, jest piękna!).


Nie czytałam żadnej z tych książek, dlatego nie mogę na razie napisać o moich wrażeniach z lektury.
Czy któreś z tych nadchodzących zapowiedzi Was zainteresowały? A może macie coś innego na oku? :)

Moje media społecznościowe:
  

niedziela, 28 marca 2021

Tomasz Rożek - "Kosmos"

Kosmos Tomasz Rożek Wydawnictwo Wilga

Jeśli obserwujecie mnie od jakiegoś czasu, to na pewno już wiecie, że jestem ciekawa nie tylko świata, ale i... Wszechświata. Z zainteresowaniem sięgnęłam więc po książkę Tomasza Rożka, zatytułowaną po prostu "Kosmos". I chociaż hipotetycznie przeznaczona jest dla młodszych czytelników, to zgromadzone w niej informacje były przydatna również dla mnie. Myślę, że to dobra propozycja "na start", jeśli chodzi o zapoznawanie się z tym tematem. U młodszych czytelników pobudzi chęć do odkrywania tajemnic kosmosu, u tych nieco starszych pomoże usystematyzować wiedzę.

Pozwolę sobie wdać się w pewną polemikę z autorem odnośnie do dwóch kwestii poruszonych w książce:

  1. wspomina on o tym, że na dno Rowu Mariańskiego jako jedyna załoga dotarli badacze z zespołu "Trieste". Być może chodziło mu o konkretną głębokość, bo faktycznie zapuścili się oni najgłębiej, ale generalnie nie byli jedynymi ludźmi, którzy pokusili się o eksplorację tego tajemniczego miejsca w odmętach oceanu. W 2014 roku dotarł tam również James Cameron, reżyser słynnych filmów "Titanic" i "Avatar";
  2. według autora jeśli asteroida zmierzałaby w kierunku Ziemi, grożąc nawet zagładą, moglibyśmy jedynie się temu przyglądać, nie mając możliwości jakiejkolwiek reakcji Co ciekawe jednak istnieją pewne programy i projekty, których celem jest stworzenie narzędzi, dzięki którym możliwa stałaby się zmiana trajektorii lotu obiektu i tym samym uniknięcie globalnej katastrofy. O tym zagadnieniu czytałam też w książce "Koniec świata" B. Walsha. Nie jest więc tak, że jesteśmy całkowicie bezsilni.
Te dwie kwestie można oczywiście pominąć zupełnie - nie mam na celu wytykania autorowi błędów, a jedynie pewną wymianę poglądów czy informacji, które kiedyś powzięłam. A skoro nie mogę za bardzo przyczepić się do treści, to zwrócę uwagę na wydanie. Książka jest "zbudowana" w taki sposób, że co kilka stron obejmujących główną treść następują dodatkowe wstawki ze zdjęciami lub eksperymentami. Nie byłoby problemu, gdyby tekst przewodni kończył się kropką - niestety w większości wspomniane stawki stanowią przerywnik w zdaniu i często robiłam tak, że przerzucałam kilka kartek do przodu, kończyłam wątek bądź stronę i wracałam, aby nadrobić pominiętą treść. Mam wrażenie, że całość eksperymentów powinna zostać zebrana jako oddzielny rozdział, zamieszczony na końcu książki. Trochę przeszkadzał mi też misz-masz czcionek - do każdego rodzaju treści (tekst główny, dialogi, podpisy pod zdjęciami, wyjaśnienie pojęć - coś a'la przypis - oraz tekst eksperymentów) zastosowano inny font.

Całości dopełniają wspaniałe zdjęcia (na końcu jest nawet rozdział poświęcony obrazom uzyskanym dzięki Teleskopowi Hubble'a). Aż szkoda, że książka nie jest dłuższa! Autor z pewnością poruszyłby jeszcze więcej zagadnień związanych ze Wszechświatem i jego eksploracją. Choć trzeba przyznać, że na temat kosmosu można rozprawiać... w nieskończoność (sic!) ;).

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Wilga!
Moje media społecznościowe:
  

__________________________________________________
Pozwolę sobie dodać coś może niekoniecznie związanego z samą książką, ale z tematem kosmosu - jak najbardziej. Pewien niesmak pozostawiają we mnie chęci kolonizacji Marsa, zamiast dążenia do podjęcia jakichkolwiek POWAŻNYCH prób uratowania naszej pięknej planety. Cóż z tego, że ja oszczędzam wodę jak głupia, skoro jej hektolitry idą na produkcję odzieży, a w niektórych krajach na porządku dziennym jest wysypywanie śmieci do rzek. Cóż z tego, że jedni segregują odpady, skoro inni palą je w piecach. Cóż z tego, że mój gest jako małego szarego człowieka ponoć ma znaczenie, skoro wielkie koncerny zatruwają środowisko i nikt nawet nie kiwnie palcem, aby coś z tym zrobić. Niszczymy miejsce, w którym istnieją idealne warunki do życia i próbujemy bawić się w boga, tworząc sztuczne środowisko na planecie oddalonej od nas o miliony kilometrów... Pozostawiam tę kwestię do rozważenia.

piątek, 26 marca 2021

George Orwell - "1984"

George Orwell 1984 Wydawnictwo WAB

BRAT CIĘ WIDZI.

Jest rok 1984. Rzecz dzieje się w Oceanii - miejscu, w którym wszystko sprowadza się do jednego słowa: Partia.

To pod jej dyktando kreuje się przeszłość, od nowa tworzy historię, zaciera ślady i dowody, które mogą świadczyć o tym, że kiedyś było inaczej. To jej każdy członek winien jest posłuszeństwo, a srogo karane są wszelkie przejawy niesubordynacji, na czele z "myślozbrodnią" (tak, w Orwellowskim świecie trzeba uważać na to, co się myśli, bo przecież skrywane w podświadomości poglądy mogą nieoczekiwanie zostać wymamrotane podczas snu... a przecież BRAT CIĘ WIDZI). Jedyną słuszna prawdą jest ta wyznawana przez Partię. Pogódź się z tym, inaczej możesz zniknąć bez śladu i zostać wymazany z kart historii - tak, jakbyś nigdy nie istniał.

Do lektury tej książki szykowałam się dość długo. Chciałam na spokojnie przyswoić tego klasyka literatury, tym bardziej, że do lekkich nie należy, a temat nie jest błahy. Ostatnie dzieło Orwella, choć momentami ciężkie, zdecydowanie zasługuje na uwagę. Autor wykreował świat, w którym zaślepienie władzą prowadzi do szerzenia się manipulacji, a od członków Partii wymaga się bezwzględnego posłuszeństwa. Z przerażeniem zauważyłam, że w trakcie lektury w pewnym momencie sama zaczęłam kwestionować to, co jest rzeczywiste...

Manipulacja potrafi szerzyć swoje kręgi różnymi kanałami. W polityce gra ona pierwsze skrzypce, lecz w moim przekonaniu nie jest jednowymiarowa i nie należy dopatrywać się jej tylko po jednej ze stron barykady. Tylko od nas zależy, czy będziemy potrafili uchronić się przed jej wpływem i postępować zgodnie z własnym przekonaniem...

... a Orwell pokazał, że prędzej czy później Partia dopadnie każdego. Bo przecież BRAT CIĘ WIDZI.

"Partia rządzi, by rządzić. Nie interesuje jej dobrostan obywateli. Nie dąży do zapewnienia swoim członkom luksusów, szczęścia czy długowieczności. Chodzi jej wyłącznie o władzę, władzę w stanie czystym" (s. 311).

Książka ukazała się w nowym przekładzie Doroty Konowrockiej-Sawy.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Moje media społecznościowe:
  

środa, 24 marca 2021

Liz Fosslien, Mollie West Duffy - "Jak ogarniać emocje w pracy"


Choć nie przepadam za poradnikami, czasem zdarza się, że sięgam po jakiś ze względu na zainteresowanie jego tematyką. W przypadku książki "Jak ogarniać emocje w pracy" było podobnie, choć zastanawiam się, czy większego wpływu nie miała czasem jej oprawa graficzna... ;)

Z emocjami w pracy bywa tak, że często po prostu trzymamy je na wodzy. Wstydzimy się przyznać do łez, jako do oznaki pewnej słabości, a jednocześnie boimy się okazywać radość, gdy uda nam się zrealizować ważny projekt czy dostać awans, żeby... nie urazić innych. Jak to zatem jest z tymi emocjami?

Książka "Jak ogarniać emocje w pracy" Liz Fosslien i Mollie West Duffy skierowana jest do pracowników, a także ich szefów, menedżerów na różnych szczeblach w organizacji, rekruterów i osób, które interesują się zarządzaniem samym w sobie. Omówione zostały w niej takie zagadnienia jak motywacja, podejmowanie decyzji czy przywództwo. Pomaga ocenić, które emocje mogą okazać się przydatne w pracy, a których powinniśmy raczej "unikać". Ta kwestia odnosi się w szczególności do pracodawców i rekruterów, którzy podejmują decyzję odnośnie do zatrudnienia określonego kandydata, często kierując się przy tym subiektywną opinią, skojarzeniami. Dużo oczekiwałam od rozdziału na temat motywacji, bo ostatnio miałam akurat z tą kwestią problem. Być może wpływ na to ma sytuacja, w której wszyscy się obecnie znajdujemy; faktem jest, że odczuwałam spory spadek motywacji i jakiejkolwiek chęci do zaangażowania się w... cokolwiek. Dni upływały mi wciąż na tym samym. Autorki sygnalizują, że spadek motywacji w pracy najprawdopodobniej jest związany z zaprzestaniem dalszej nauki. A przecież można uczyć się przez całe życie, bo nigdy nie jest na to za późno. To ważny wniosek, zachęcający do poszerzania naszych horyzontów, zainteresowań i kwalifikacji.

Co do mojego odbioru treści książki, muszę przyznać, że czasami mnie nudziła. Jak w typowym poradniku znalazły się w niej fragmenty bardziej lub mniej w stylu porad, których zastosowanie może magicznie pomóc w rozwiązaniu problemu... a wszyscy wiemy, jak jest w rzeczywistości. Oczywiście znajdziemy w książce również i treści, które faktycznie okazują się ciekawe, ale można mieć wrażenie, że autorki potraktowały zagadnienie... po łebkach. Pewne fragmenty mogłyby zostać rozwinięte, natomiast te, które jakby nic nie wnoszą do tematu - usunięte. Książka dużo zyskuje za to dzięki grafikom i schematom, które są dobrym jej uzupełnieniem i wzbogacają jej treść.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza!
Moje media społecznościowe:
  

wtorek, 23 marca 2021

Allie Reynolds - "Rozgrywka"

Bardzo lubię thrillery i z chęcią sięgam po książki kwalifikujące się do tego gatunku literackiego. "Rozgrywka" zaintrygowała mnie... do czasu, gdy jedna z dziewczyn, które obserwuję na Instagramie, przyznała, że ta książka wydaje jej się zabawna. Być może to właśnie ta opinia wpłynęła na przebieg lektury tej pozycji. Muszę przyznać, że nie za bardzo wiem, co o niej powiedzieć!

Główni bohaterowie to pięcioro znajomych, którzy spotykają się w górskim ośrodku po dziesięciu latach, by uczcić pamięć swojej koleżanki, która wówczas zginęła w dość tajemniczych okolicznościach. I może to właśnie rozwikłanie tych okoliczności stanowi prawdziwy powód ich spotkania? W swojej debiutanckiej powieści Allie Reynolds przeplata czas akcji - wydarzenia z teraźniejszości następują na zmianę z tymi z przeszłości. Uczciwie przyznaję, że odczuwałam pewne napięcie i cała ta otoczka opuszczonego ośrodka ukrytego gdzieś pośród majestatycznych szczytów Alp zmroziła mi trochę krwi w żyłach.

Całość jednak ostatecznie sprowadza się do klimatu niczym w dreszczowcu klasy B, emitowanym wieczorami w telewizji. Bohaterowie mają po trzydzieści lat na karku, a zachowują się dość dziecinnie. Nie chcę tu oczywiście powiedzieć, że trzydziestka to jakaś magiczna granica, po której przekroczeniu ludzie w magiczny sposób stają się poważni, ale jednak już następuje pewne zerwanie z infantylnością. Zakończenie książki nie jest wielkim zaskoczeniem, choć przyznam, że w trakcie lektury kilkukrotnie zmieniałam swoje typy.

Czy zatem polecam? I jeśli tak, to komu? Powiem tak... Są zdecydowanie lepsze thrillery - takie, przy których włoski na karku serio staną Wam dęba i poczujecie dreszcze. "Rozgrywkę" czyta się szybko, ale jest to książka, o której równie szybko raczej zapomnicie ;).

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros!
Moje media społecznościowe:
  

niedziela, 21 marca 2021

Recenzja przedpremierowa! Maja Lunde - "Strażniczka słońca"



Witajcie w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny! Choć pogoda za oknem może nie wskazywać jeszcze na powrót tej pory roku, mam dla Was recenzję książki, dzięki której poczujecie ciepło promieni słońca i zapach kwitnących kwiatów... "Strażniczka słońca" ma swoją premierę już 24 marca!
Jeśli śledzicie mój profil od jakiegoś czasu, z pewnością pamiętacie, że "Śnieżna siostra" Mai Lunde i Lisy Aisato zachwyciła mnie. Była to jedna z najlepszych książek, które przeczytałam w ubiegłym roku. Bardzo się cieszę, że autorki połączyły swoje siły ponownie. Otrzymujemy kolejną przepięknie wydaną historię, która wzbudza emocje. Już pierwsza strona baśni mnie zaintrygowała. Czy wyobrażacie sobie świat bez słońca? To codzienność bohaterki książki, dorastającej Lilii. Otacza ją wieczny zmierzch i siąpiący deszcz, a każdy dzień wypełniony jest głodem i tęsknotą za najbliższymi. Wkrótce nasza bohaterka będzie miała okazję dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się ze słońcem...
Nadchodząca premiera Wydawnictwa Literackiego to przepiękna historia o tęsknocie i poświęceniu. Zachwyca przede wszystkim wydanie - wspaniałe ilustracje, wiernie oddające klimat baśni, będące już wizytówką Lisy Aisato. Nie jestem zresztą w tym zachwycie odosobniona. Myślę, że "Strażniczka słońca" to nie tylko książka dla najmłodszych czytelników, ale uniwersalna, dla każdego. Wszyscy mamy w sobie wewnętrzne dziecko, które powinniśmy pielęgnować. A takie książki to prawdziwa uczta dla oczu i wyobraźni!

Recenzję książki "Śnieżna siostra" możecie przeczytać tutaj :)

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Literackie!
Moje media społecznościowe:
  

sobota, 20 marca 2021

Anna Paszkiewicz - "Książkożercy. Bądź jak Martyna"


Tym razem coś dla (naj)młodszych czytelników! Wydawnictwo Wilga przygotowało serię książeczek, które będą idealne do rozpoczęcia przygody z czytaniem i stawiania pierwszych kroków w świecie literatury. Różnią się one stopniem trudności w zależności od tego, czy dziecko zna już konkretne znaki.

Ja miałam okazję sięgnąć po tytuł "Książkożercy. Bądź jak Martyna". Ta lektura może wzmocnić chęć dziecka do podążania za własnymi marzeniami, ukazuje również siłę dziecięcej wyobraźni, dzięki której można odbyć podróż po świecie, nie wychodząc z domu. Myślę, że Martyna Wojciechowska jak najbardziej może być wzorem do naśladowania. Jej historia jest inspirująca, a program "Kobieta na krańcu świata" cieszył się wielkim zainteresowaniem widzów - w tym również moim.

Na końcu książeczki znajdują się pytania, które z kolei pomogą wyćwiczyć umiejętność czytania ze zrozumieniem. A ponieważ nie ma nic lepszego od łączenia przyjemnego z pożytecznym, książka zawiera również naklejki!

Ta seria powinna zagościć w biblioteczce każdego małego czytelnika :)


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Wilga!
Moje media społecznościowe:
  

środa, 10 marca 2021

Jonathan Morris - "Kawa. Historia napoju, który zdobył świat"


Flat white, cappucino, espresso, mocha... Sposobów na przygotowanie i podanie kawy jest mnóstwo. W jakim wydaniu spożywacie ją najczęściej?

Książka Jonathana Morrisa to kompendium wiedzy na temat historii napoju, bez wypicia którego wielu ludzi na całym świecie nie wyobraża już sobie dnia. Należycie do tego grona? Ja jak najbardziej potrafię bez kawy funkcjonować i pijam ją raczej okazjonalnie. Nawet przy lekturze tej książki towarzyszyły mi kolejne porcje... herbaty! Nie zmienia to faktu, że było to ciekawe doświadczenie - zarówno od strony historycznej (geneza kawy od czasów, gdy była napojem spożywanym głównie przez muzułmanów aż po okres, gdy stała się podstawowym towarem konsumpcyjnym na każdym kontynencie*), jak i technicznej (sposoby obróbki kawy i kolejne procesy, którym poddawane są jej ziarna). Dowiemy się np. co wspólnego z kawą mają kontrakty typu futures i jakie były początki chyba najbardziej popularnej kawiarni na świecie - Starbucks'a.

Publikacja ma niewielki, poręczny format i została wzbogacona o zdjęcia, grafiki i tabele. Wydanie jest całkiem przyjemne, choć od dość małej czcionki mogą rozboleć oczy. Mieszane uczucia wzbudził we mnie dość krótki rozdział z przepisami. Spodziewałam się wariacji na temat przygotowania kawy, a w większości przytoczono receptury prezentujące różne jej zastosowanie, np. do ciasta czy lodów, pochodzące sprzed wielu lat. Na pewno jednak można potraktować je jako swego rodzaju ciekawostkę historyczną, ponieważ uwzględniono je w oryginale, w związku z czym nie zmieniono ówczesnych miar czy nawet kuchennych utensylii koniecznych dla przygotowania konkretnego dania.


*Tytułem wtrącenia i udowodnienia tejże tezy, posłużę się fragmentem ze wstępu książki - otóż podobno "naukowcy pracujący na Antarktydzie też kochają kawę".


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Animi2!
Moje media społecznościowe:
  

wtorek, 9 marca 2021

Sarah Pinborough - "Co kryją jej oczy"


Obejrzałam pierwszy odcinek serialu "Co kryją jej oczy", jednak gdy dowiedziałam się, że nakręcono go na podstawie książki, postanowiłam sięgnąć najpierw po lekturę. Z pewną niecierpliwością chciałam jak najszybciej ją przeczytać, żeby móc obejrzeć kolejne odcinki.

Akcja w książce rozwija się niespiesznie, lecz autorka umiejętnie wciąga czytelnika w mroczną grę. Nie da się ukryć, że zaintrygowały mnie tajemnice skrywane przez bohaterów i niewyjaśnione zagadki z przeszłości. Dość popularny w literaturze stał się już motyw małżeństwa, które na pozór wydaje się idealne, a za fasadą wystudiowanych uśmiechów, eleganckich ubrań i urządzonych z niezwykłym smakiem wnętrz, skrywa się brzydka prawda. W powieści "Co kryją jej oczy" właśnie z takim motywem mamy do czynienia, ale Sarah Pinborough wzbogaciła swój utwór czymś jeszcze - przyznam, że chyba pierwszy raz spotykam się z takim pomysłem na fabułę (ale nie będę Wam wyjawiać szczegółów!).

A już prawdziwa jazda bez trzymanki zaczyna się... pod koniec książki (sic!). Docierając do ostatnich stron, najpierw odczułam lekkie rozczarowanie, że całość rozstrzygnie się w ten sposób... Ale, jak się okazało chwilę później, autorka postanowiła zaserwować swoim czytelnikom niebagatelny plot twist i już chwilę później właściwe zakończenie książki totalnie mnie zmiotło. Autentycznie, epilog to coś, co zaskoczy większość czytelników. I zapewne też przerazi. Ja z wrażenia nie mogłam zasnąć.

Serial jest wiernym odwzorowaniem książki, dlatego niemal nic mnie nie zaskoczyło (i po obejrzeniu całości uznałam, że mogłam najpierw go skończyć, a później sięgnąć po lekturę). Przyznałam mu na filmweb siedem gwiazdek na dziesięć. Podobało mi się to, w jaki sposób twórcy produkcji przedstawili główną ideę książki, bo zastanawiałam się, jak to będzie zrealizowane. Nie jestem oryginalna przyznając też, że zaintrygowała mnie Eve Hawson wcielająca się w rolę Adele. Jeśli zamierzacie zafundować sobie seans, to koniecznie w oryginalnej wersji językowej z napisami, aby posłuchać akcentów!


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!
Moje media społecznościowe:
  

środa, 3 marca 2021

Brian Walsh - "Koniec świata. Krótki przewodnik po tym, co nas czeka"


Ile końców świata już przeżyliście? 😃 Co pewien czas docierają do nas informacje o nadchodzącej apokalipsie. Niektórzy odbierają je z niepokojem, inni zaś z politowaniem odnoszą się do tego typu "rewelacji". Nie ukrywajmy jednak - istnieje sporo tzw. zagrożeń egzystencjalnych, które w bliżej nieokreślonej przyszłości mogą sprowadzić na gatunek ludzki zagładę.

Brian Walsh opisuje te zagrożenia w swojej książce, jednocześnie analizując, jak możemy im zapobiegać. Asteroidy, superwulkany, wojna atomowa, sztuczna inteligencja... Jest tego całkiem sporo. Niektóre z zagrożeń mogą wywołać unicestwienie w jednym krótkim momencie, inne natomiast - takie jak zmiany klimatu - są procesem stałym, którego zatrzymanie już niedługo może stać się zupełnie niemożliwe, a cofnięcie wywołanych nim skutków - nieodwracalne.

Osobiście najciekawsze były dla mnie rozdziały dotyczące aspektów związanych z ewentualnym istnieniem innych cywilizacji w kosmosie oraz chorób - głównie wirusów (bardzo na czasie, niestety...). Z koronawirusem SARS świat miał całkiem poważnie do czynienia w 2003 roku, jednak wówczas nie doszło do pandemii o na tyle globalnym zasięgu, jak doświadczamy już od kilkunastu miesięcy. Być może również nie dochodziło do rozwijania teorii spiskowych dotyczących stworzenia wirusa w laboratorium jako zatrważającej broni biologicznej. Autor zresztą porusza temat eksperymentów biotechnologicznych i majstrowaniu w ludzkim DNA (przypomina też kontrowersyjne dokonanie  chińskiego badacza He Jiankui, który korzystając z metody CRISPR/Cas dokonał modyfikacji w genomie bliźniaczek jeszcze w łonie ich matki, co w świecie naukowców odbiło się dużą czkawką i nakazało poszukiwać odpowiedzi na pytanie, do czego prowadzi coraz szybszy rozwój technologii. Ten eksperyment omawialiśmy z narzeczonym na jednej z konferencji naukowych - skupiliśmy się jednak wówczas na aspektach prawnych i etycznych.

Brian Walsh nie tylko wraca myślami do przeszłości, ale i wybiega w przyszłość. Swoją publikację oparł na rozmowach m.in. z osobami zajmującymi się zawodowo kwestiami związanymi z zagrożeniami egzystencjalnymi oraz sporej bibliografii (przypisy załączone na końcu książki przeleciałam jednak tylko szybko wzrokiem, musicie mi to wybaczyć 😅). Warto przemęczyć moim zdaniem mocno nudny i zdecydowanie zbyt długi wstęp, bo w rozdziałach będących główną treścią książki robi się już ciekawiej.

Czy zdaniem autora jesteśmy jeszcze w stanie cofnąć wskazówki tykającego niczym bomba zegara zagłady? Co powinniśmy zrobić, aby uchronić się przed zagrożeniami egzystencjalnymi? Czy ucieczka na inną planetę w sytuacji, gdy doprowadzimy do całkowitego zniszczenia naszego macierzystego miejsca we Wszechświecie, to jedyne rozwiązanie, które pozwoli przetrwać namiastce przedstawicieli gatunku ludzkiego? Tyle pytań, a wszystko sprowadza się do jednego słowa, któremu autor pozwolił mocno wybrzmieć w słowie końcowym - do nadziei.


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
Moje media społecznościowe:
  

wtorek, 2 marca 2021

Magdalena Kucenty - "Zodiaki. Genokracja"


"Zodiaki. Genokracja" to powieść, w której Magdalena Kucenty wykreowała przyszłość łącząc wizję zaawansowania technologicznego z elementami kultury starożytnej. Tym samym mamy do czynienia z zupełnie nowym wymiarem fantastyki - można powiedzieć, że to powiew świeżości na polskim rynku wydawniczym.

Jesteśmy zatem w przyszłości i towarzyszymy bohaterom w ich codzienności dyktowanej zasadami, którym podlegają jako tzw. postludzie. Pisces, Capricorn, Gemini i inni zostali bowiem stworzeni w laboratorium. Są kolejnymi wersjami zodiaków. Pomysł na historię jest niebanalny. Muszę jednak odnieść się do samej fabuły z pewnymi zastrzeżeniami, bo o ile mniej więcej do połowy książki czytało mi się ją przyjemnie i z dużym zainteresowaniem, tak później zaczęłam zastanawiać się... o co tu w ogóle chodzi. Wydawało mi się, że pewne fragmenty są jakby odklejone od siebie, co nadawało wrażenie chaotyczności. Zdecydowanie najciekawszym elementem fabuły była dla mnie historia Pisces i Capricorna. Spodobały mi się też gierki słowne, których uświadczymy na kolejnych kartach powieści.
Jest to książka, w której dostrzegam pewien wymiar filozoficzny - czy można uciec przed przeznaczeniem czy też jesteśmy jedynie pionkami na planszy w rozgrywce, która toczy się gdzieś na górze...?

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Uroboros
Moje media społecznościowe:
  

poniedziałek, 1 marca 2021

SERIAL: "Od nowa"


Jakiś czas temu sięgnęłam po książkę "Od nowa" autorstwa Jean Hanff Korelitz (recenzja - klik). Lektura jednak nie należała do grona zbyt udanych, ponieważ mimo interesującego początku od pewnego momentu zaczęło być po prostu nudno... Odniosłam wówczas wrażenie, iż z książki nic nie wynika. Chciałam obejrzeć serial dla porównania opinii - zwłaszcza, że pisaliście, że jest super.


I to prawda! Serial jest o niebo lepszy od książki Wszystkie odcinki obejrzeliśmy jednym ciągiem (jest ich sześć, zatem aż tak nie zarwaliśmy nocki ;)) Scenarzystom udało się wykrzesać z pierwowzoru to, co najlepsze i doprawić tak, żeby przyciągnąć odbiorcę. Intryga została pociągnięta bardzo dobrze, a już w drugim odcinku mamy mocny plot twist, który mnie zaskoczył (tego w książce akurat nie było!). Muszę jednak przyznać, że główna bohaterka mocno mnie wkurzyła w ostatnim odcinku, bo chyba podświadomie oczekiwałam innego zakończenia...

Oglądaliście? Polecam!
PS No i Hugh Grant! To mówi samo za siebie!